Z Jazłowca i Kresów na Syberię

10 lutego 2020 roku wielu z nas, potomków syberyjskich zesłańców, modlitewnie, w ciszy i refleksji, upamiętniło 80. rocznicę pierwszej masowej deportacji naszych przodków w głąb ZSRR. Dane historyczne podkreślają, że pierwsi Polacy pojawili się na Syberii już w XVII wieku jako zesłańcy z powodu uczestnictwa w zrywach i powstaniach narodowych. Pod koniec XIX i na początku XX w. pojawili się na terenach Syberii robotnicy, urzędnicy, lekarze i nauczyciele w celach osadniczych oraz zarobkowych. Następną falą byli polscy jeńcy wojenni – żołnierze i oficerowie z lat 1914-1918, którzy służyli w austro-węgierskiej i niemieckiej armii.

Pięć miesięcy po wybuchu II wojny światowej tereny Syberii ponownie stały się terenami zesłania dla żołnierzy, oficerów, duchownych, fabrykantów, leśników, nauczycieli, policjantów, urzędników, właścicieli dużych gospodarstw i majątków, osób pochodzenia szlacheckiego i innych. Podkreślę, że deportacje na Sybir są połączone z najbardziej bolesnymi i tragicznymi losami wielu moich przodków i setek tysięcy innych mieszkańców Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej. Odwiedziłem ślady zesłańców, którzy po wojnie osiedlili się m.in. w Anglii, Argentynie, Australii, Kanadzie, Nowej Zelandii, Południowej Afryce, USA i innych miejscach świata.

Pragnąłbym jeszcze odwiedzić mogiły tych, którzy zmarli na Syberii w wyniku niewolniczej pracy, wycieńczenia, mrozów i zagłodzenia. Wraz z upływem czasu, zdaję sobie sprawę, że odnalezienie tych mogił staje się fizyczną i praktyczną niemożliwością. W międzyczasie odczuwam obowiązek podzielenia się z Archiwum Kresowym przy Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej Kościoła Rzymskokatolickiego w Zielonej Górze i czytelnikami witryny internetowej wspomnieniem tragedii pierwszej deportacji z 10 lutego 1940 roku, podczas której wywieziono na Syberię około 140 tys. Kresowian a wśród nich, niektórych moich przodków.

Z naszej rodziny zesłanych zostało ponad 20 osób, spośród których osiem straciło życie. Według danych NKWD (Tajnej Sowieckiej Policji), w czterech deportacjach do sowieckich obozów na Syberii i do Kazachstanu wywieziono ok. 330-340 tys. osób. W opinii historyków, zesłanych zostało 1,045 miliona ludzi, z których ok. 5% zmarło podczas samej deportacji, zaś 8-10% zmarło na zesłaniu. Wśród zesłanych Polaków, na Syberii znalazło się również ok. 70 tys. Żydów, 25 tys. Rusinów i Ukraińców oraz 20 tys. Białorusinów.

Osoby z naszej rodziny, które doświadczyły zesłania na Sybir, wywodziły się z trzech rodów: Baczyńskich, Hoffmannów i Kuliczkowskich.

Bronisław Baczyński i Emilia Baczyńska z domu Marcinkowska rodem z Jazłowca tj. siostra mojej Babci Kazimiery Kuliczkowskiej z domu Marcinkowskiej, w powiecie buczackim, w województwie tarnopolskim na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej wraz z pięciorgiem dzieci, doświadczyli zsyłki na Sybir, ponieważ posiadali dobrze prosperujący biznes i byli majętni. Baczyńscy uważani byli za jedną z zamożniejszych rodzin w Kopyczyńcach.

Franciszek Kuliczkowski (1924-2014), w swoim Pamiętniku-kronice napisał Mój wujek Bronisław Baczyński był właścicielem Zakładu Usług Murarskich. Kilka lat przed wybuchem II wojny światowej, otrzymał 10-hektarową działkę do zagospodarowania jako osadnik i były legionista, w powiecie Kopyczyńce, blisko granicy sowieckiej (?) W ciągu niespełna 2 lat, wybudował dom z cegły i zabudowania gospodarcze. Posiadali oni również ogród, sad i duży areał rolny, na którym pracowało wielu najemców. W lutym, w roku 1940, wujek Bronek z całą rodziną i innymi osadnikami zostali wywiezieni na Sybir, dokładnie do Kraju Krasnojarskiego. Jechali w wagonach towarowych, niektórzy z zesłańców nie wytrzymywali zimna i zamarzali. A zima w tym roku była sroga, temperatura dochodziła do 40 stopni C poniżej zera. Podróż z postojami trwała kilka tygodni. Na miejscu otrzymali ziemiankę na dwie rodziny. Zatrudnieni byli w lesie, gdzie zbierali kubki z żywicą. Dzienna norma wynosiła 45 kg. Jak ktoś normy nie wykonał, to otrzymywał tylko połowę żywności. Często wysyłaliśmy im paczki żywnościowe i produkty takie jak: mąkę, kaszę, fasolę, groch, suchary i inne rzeczy. (Pamiętnik-kronika, s. 14-16). Dwoje najmłodszych dzieci Bronisława i Emilii B. zmarło podczas zesłania z powodu głodu, chorób i zimna.

Baczyńscy z Chicago, którzy przeżyli zsyłkę i deportację. Osoby siedzące: od lewej Stefania Gałuszka z domu Baczyńska i jej mama Emilia Baczyńska z domu Marcinkowska, rodem z Jazłowca. Drugi rząd od lewej: Józef Gałuszka, mąż Stefanii i Bronisław Leon Baczyński, mąż Emilii (Chicago, IL 1960). Źródło: archiwum własne Czesława Kuliczkowskiego.

Podobnie też było z przyczynami zesłania Józefa Baczyńskiego, męża Marii Baczyńskiej z domu Marcinkowskiej, siostry mojej Babci Kazimiery, również z Jazłowca. Franciszek Kuliczkowski napisał w Pamiętniku-kronice na s. 10-11, Wujek Józef Baczyński, mąż Marii M., był weteranem wojny z Sowietami, podczas której stracił oko i pobierał wojenną rentę inwalidzką. Był właścicielem dużego i ciągle powiększającego się gospodarstwa, do pracy angażował lokalną siłę roboczą. Został zesłany na Sybir podczas okupacji sowieckiej. Z Sybiru wujek już nie powrócił. Zmarł z wycieńczenia, jak wielu innych, skonał od ciężkiej pracy i niedożywienia!

Zesłania na Sybir doświadczyło również sześć osób z rodziny Hoffmannów, zamieszkałych w Krzywołuce, w gminie Pauszówka, w powiecie czortkowskim, w województwie tarnopolskim, które wymienione zostały pośród 11 144 obywateli RP wywiezionych w 1940 r. z zachodnich obwodów Białoruskiej SRR i Ukraińskiej SRR (Indeks represjonowanych, Deportowani w obwodzie mołotowskim, t. XX, s 205-206, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2010). Deportacja Polaków była przemyślaną i zaplanowaną zbrodnią, prowadzoną w brutalny sposób i traktowaną nie tylko jako formę walki z wrogiem ustroju ZSRR, ale także jako eksterminację polskich elit.

Hoffmannowie byli zamożnymi ludźmi, a ze względu na przymioty, które charakteryzowały ich osobowość oraz wartości, którymi kierowali się w życiu, można powiedzieć, że stanowili elitę Krzywołuki. Kajetan posiadał największe we wsi gospodarstwo rolne z ogrodem, sadem, lasem, na którym pracowało wielu ukraińskich najemników. Leopold był z kolei właścicielem doskonale prosperującej pasieki specjalizującej się w wyrobie miodu i trunków miodowych. Ich dzieci otrzymały staranne wykształcenie, a Franciszek – syn Kajetana i Marii, wśród rodziny i lokalnej społeczności lubiany i podziwiany, ukończył Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie, podczas wojny pracował jako tłumacz polsko-niemiecki.

Z tych dwóch powodów (majętność i przynależność do inteligencji), nocą 10 lutego 1940 roku funkcjonariusze NKWD wtargnęli do domów braci Hoffmannów, Leopolda i Kajetana, z rozkazem ich opuszczenia przez wszystkich obecnych domowników. Czas na spakowanie kilku niezbędnych osobistych drobiazgów i prowiantu wynosił zaledwie 10 minut. Okrutny los wypędzenia z domu rodzinnego pod osłoną nocy bez wyroku sądu stał się udziałem 66-letniego Leopolda i jego 58-letniej żony Anny z domu Lubienieckiej, 60-letniego Kajetana i jego 55-letniej żony Marii z domu Grzesiowskiej, oraz dwóch najmłodszych synów Kajetana i Marii: 20-letniego Ludwika i 15-letniego Leona. Czy Hoffmannowie, pospiesznie opuszczając swoje domy mroźną nocą 10 lutego 1940 roku i pozostawiając dorobek całego życia, przeczuwali, że już nigdy nie będzie im dane wrócić do Krzywołuki? Ich transport na Sybir, oznaczony kryptonimem M-240-4, odbywał się w nieludzkich warunkach.

Deportacja 10 lutego 1940 roku uważana jest za najtragiczniejszą spośród wszystkich przeprowadzonych deportacji Polaków w głąb ZSRR. Podczas postoju pociągu z wagonów wynoszono ciała, w większości dzieci i starców, i pozostawiano je w śniegu tuż przy torach kolejowych. W trakcie jednego z pierwszych postojów, dzięki wyrwaniu kilku desek w podłodze wagonu, 15-letniemu Leonowi udało się zbiec z transportu i tym samym uniknąć syberyjskiej gehenny. Ludwik, straszy syn Kajetana i Marii, postanowił towarzyszyć rodzicom i opiekować się nimi podczas drogi w nieznane. Transport M-240-4 ostatecznie zatrzymał się 27 lutego 1940 roku na stacji Mendelejewo. Stamtąd naszych Hoffmannów przewieziono do miejscowości Sałym, powiat Kosa, Kraj Permski. Czekała na nich katorżnicza, przymusowa praca w syberyjskiej tajdze przy wyrębie lasów w ekstremalnych warunkach pogodowych. Pozostała w Krzywołuce córka Kajetana i Marii, Eugenia Śliwińska z domu Hoffmann, posyłała rodzinie paczki z żywnością i innymi niezbędnymi artykułami, które do zesłańców często docierały w bardzo okrojonej postaci, „gubiąc” po drodze swoją zawartość.

Maria Grzesiowska-Hofman (1885-1969) – żona Kajetana Hofmana, który zmarł na nieludzkiej syberyjskiej ziemi. Pępice k. Brzegu – ok. 1965 r. Źródło: archiwum własne Ewy Agnieszki Śliwińskiej.

Ludwik Hofman (1920-2005), s. Kajetana i Marii z Grzesiowskich, który przeżył deportację na Syberię – pułkownik Polskich Wojsk Lotniczych. Warszawa, lata 70. Źródło: archiwum własne Ewy Agnieszki Śliwińskiej.

Ludwik Hofman (1920-2005) z rodziną, Warszawa 2000 r. Źródło: archiwum własne Ewy Agnieszki Śliwińskiej.

Anna, Leopold i Kajetan zmarli na syberyjskiej ziemi z wycieńczenia, głodu, zimna i nieludzkich warunków tuż na początku zesłania, ok. roku 1941, w krótkich odstępach czasu. W 1942 roku, na wskutek ogłoszonej amnestii, umożliwiającej polskim zesłańcom m.in. swobodne przemieszczanie się po ZSRR i pracę w lżejszych warunkach, Ludwik z mamą Marią udał się do Omskiego Obwodu, znajdując zatrudnienie w sowchozie. W 1943 roku wstąpił w szeregi tworzonej pod auspicjami Moskwy Dywizji im. Tadeusza Kościuszki a po wojnie służył w Ludowym Wojsku Polskim najpierw w Krakowie, a następnie w Warszawie. Zmarł w 2005 roku w wieku 85 lat, spoczywa na Cmentarzu Wojskowym Powązki (kwatera E, rząd 10, grób 9). Maria po zakończeniu wojny powróciła do Polski w ramach jednej z akcji repatriacyjnych, część z liczącej prawie 5000 km drogi, pokonała pieszo. Początkowo zamieszkała na krótko u syna Ludwika w Krakowie, a następnie w Pępicach k. Brzegu z córką Eugenią Śliwińską z domu Hoffmann i jej rodziną. Zmarła w 1969 roku w wieku 84 lat, spoczywa na cmentarzu w Pępicach.

Gornoałtajsk, Rosja. Mogiła represjonowanych w latach 30. i 40. XX wieku zesłańców. Fot. ks. Andrzej Obuchowski, 2013 r.

Kutasz, Rosja, tutaj w barakach mieszkali polscy zesłańcy. Fot. ks. Andrzej Obuchowski, 2013 r.

Kutasz, Rosja, tutaj w barakach mieszkali polscy zesłańcy. Fot. ks. Andrzej Obuchowski, 2013 r.

Kutasz, Rosja, zesłańcy latem pracowali przy koszeniu trawy, zimą w tajdze przy wyrębie drzew. Fot. ks. Andrzej Obuchowski, 2013 r.

Kutasz, Rosja, miejsce spoczynku Polaków zesłanych w latach 40. XX wieku do Kraju Ałtajskiego. Fot. ks. Andrzej Obuchowski, 2013 r.

Bronisław, Kazimierz Seweryn i Michał Kuliczkowscy, którzy prowadzili własne biznesy w Jazłowcu, również doświadczyli zesłania na Syberię (Kresy Siberia Virtual Museum website, 1.07.2020) Zbigniew Kuliczkowski zbiegł z transportu i uniknął zesłania do sowieckiego obozu na Syberii. Po udanej ucieczce i z obawy o swoje bezpieczeństwo, zmienił nazwisko na Kalinowski. Kazimierz Seweryn rodem z Jazłowca, dalszy kuzyn mojego ojca Kazimierza, został zesłany podczas pierwszej deportacji Kresowian na Syberię. Michał nie wytrzymał głodu, męczeńskiej i niewolniczej pracy przy ścinaniu drzew. (wywiad z Franciszkiem Kuliczkowskim, Nowa Sól, 20.09.2012).

Jak wspomniałem, zesłańcy, którzy nie wyrabiali normy, otrzymywali coraz mniejsze porcje żywnościowe. Wielu z nich zostało zagłodzonych na śmierć. Mój Ojciec Franciszek Kuliczkowski w trudnych powojennych czasach tj. szczególnie po areszcie i przesłuchaniach przez agentów Urzędu Bezpieczeństwa, opowiadał o tragedii zesłańców i półgłosem śpiewał m.in. żałosne pieśni syberyjskich tułaczy oraz więźniów w sowieckich obozach przymusowej pracy i łagrach. Uczył mnie tekstów i melodii niektórych piosenek, które oni śpiewali wśród tajgi oraz na terenach mroźnej Syberii. Jako nastolatek nauczyłem się i zapamiętałem m.in. tekst żałosnej pieśni pt. Bradiaga. Ojciec śpiewał tę pieśń, ale dość często szybko przerywał z powodu trzęsącego się i zanikającego głosu oraz głębokiego żalu.

Franciszek Kuliczkowski (1924-2014) z Jazłowca, s. Kazimierza i Kazimiery z domu Marcinkowskiej na Kresach Wschodnich II RP, autor Pamiętnika-kroniki – Olsztyn 1945 r. Archiwum własne Czesława Kuliczkowskiego

Akcje deportacji rozpoczynały się o świcie, wysiedleńcy otrzymywali od 15 minut do ok. dwóch godzin na spakowanie się i przygotowanie na zesłanie. Bez wyroku sądowego, byli oni ładowani w towarowe lub bydlęce wagony i wywożeni w głąb Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR). Niektórzy funkcjonariusze NKWD często wspomagani przez ukraińską policję bardzo często nie pozwalali zabrać nawet ciepłej odzieży, czy też zbyt wiele żywności. Podróż na Syberię trwała kilka tygodni. Wyposażenie wagonu składało się z drewnianych prycz służących za łóżka, piecyka i otworu w podłodze dla potrzeb fizjologicznych. W każdym wagonie podróżowało ok. 35-40 osób, warunki w wagonach były koszmarne. Wygnańcy podróżowali w pozamykanych i zaryglowanych od zewnątrz wagonach w celu powstrzymania ucieczki. Już w czasie trwania podroży, wielu z nich zmarło z głodu, zimna, chorób i wyczerpania. Zesłańców wywożono głownie do obwodów: archangielskiego, czelabińskiego, czekałowskiego, irkuckiego, iwanowskiego, nowosybirskiego, omskiego i świerdłowskiego. Część zesłańców trafiła do Jakugi, Kraju Krasnodarskiego, Krasnojarskiego i Altajskiego. Baczyńscy zakończyli podróż w obozie przymusowej pracy w Kraju Krasnojarskim, w Obwodzie Tiuchtiecki (czytaj: Tuchiczecki).

Po ataku Niemiec na ZSRR i przejściu Sowietów na stronę aliancką oraz po długich negocjacjach, rządy RP w Londynie i ZSRR podpisały 30 lipca 1941 roku układ Sikorski-Majski. 18 sierpnia 1941 roku generał Władysław Anders objął dowództwo Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR nazywanych potocznie Armią Andersa. Układ przewidywał powstanie na terenie ZSRR polskich sił zbrojnych i „amnestię” dla Polaków zesłanych na Sybir. Zesłańcy byli uznani przez władze ZSRR za przestępców i wrogów, dlatego też stali się ofiarami stalinowskiego reżimu. Dzięki tej armii, z sowieckich łagrów uratowano ponad 115 tys. zesłańców, ZSRR opuściło łącznie ok. 41 tys. wojskowych i 74 tys. cywilów.

Część zesłańców opuściła sowieckie łagry oraz obozy przymusowej pracy już w 1942 roku. W 1942 r. generał Władysław Anders, generał Zygmunt Berling i Wanda Wasilewska oraz rząd na uchodźstwie zawarli umowę z sowieckim dyktatorem Józefem Stalinem na utworzenie polskich sił zbrojnych spośród Sybiraków. Franciszek Kuliczkowski podkreślił, że Do wojska zgłaszali się Polacy zesłani na Sybir, odziani w łachmany ale z bijącym patriotycznym sercem, bo tylko tyle im pozostało (Pamiętnik-kronika, s. 16). Alianci ewakuowali powstające oddziały zbrojne wraz z rodzinami, które przeżyły zesłanie na Sybir, do Iranu znajdującego się wówczas pod okupacją brytyjską. Oddziały alianckie sprowadzały zesłańców z sowieckiego portu Krasnovodsk (dzisiaj Turkenbash) przez Morze Kaspijskie do portu w Pahlawi (obecnie Bandar-e Azali), w dzisiejszym Iranie.

Większość mężczyzn włączyła się do nowo utworzonych sił zbrojnych, także nasi Baczyńscy, którzy walczyli o wolną i suwerenną Polskę w II Korpusie Polskim Armii gen. Andersa i gen. Maczka. Wszyscy byli wycieńczeni, wielu z nich chorowało na poważne choroby m.in. na tyfus oraz cholerę i zmarło podczas podroży. Dziennie umierało ok. 50 osób. Na skutek chorób i wycieńczenia po pobycie na Syberii, zmarło w Iranie około 3 tys. Polaków. Kilka tysięcy sierot i półsierot rozlokowano w sierocińcach w Teheranie i Isfahanie. Tylko przez placówkę w Isfahanie przewinęło się do końca wojny ok. 3 tys. polskich dzieci.

Szlak wędrówki Baczyńskich obejmował następujące kraje: ZSRR, Turkmenistan, Kazachstan, Kurdystan, dzisiejszy Pakistan, Indie, Persję (dzisiejszy Iran), Palestynę (dzisiejszy Izrael), Egipt i front włoski. Po przybyciu do Indii, tj. miasta Bombaju, Baczyńscy znaleźli się wśród wielu tysięcy innych zesłańców, gdzie stworzono im godne warunki do życia, regeneracji sił i nauki; jednocześnie był to okres oczekiwania na osobiste dokumenty i dowody tożsamości w przygotowaniu do kolejnej podroży. Emilia Baczyńska i jej córka Stefania, wypłynęły z indyjskiego portu w Bombaju 28 listopada 1945 roku do miasta Liverpool w Anglii na pokładzie statku L.S. Wilkie. 5 października 1948 roku Bronisław, Emilia i Stefania Baczyńscy wypłynęli z portu Southampton w Anglii do Buenos Aires w Argentynie. W Argentynie wcześniej zamieszkał Walerian Baczyński – sybirak i brat Bronisława B. Baczyńscy przebywali tam do kwietnia 1955. 21 kwietnia 1955 roku Bronisław i Emilia Baczyńscy przybyli do USA, aby ostatecznie osiąść w Chicago na stałe. W mieście Chicago osiedlili się już wcześniej Józef i Eugenia Baczyńscy, brat i siostra Bronisława B. oraz Kazimierz Baczyński – syn Bronisława i Emilii Baczyńskich.

Podczas moich rozmów i osobiście przeprowadzonych wywiadów z Baczyńskimi zanotowałem sobie m.in., że Ich (Baczyńskich) zesłanie na Sybir do końca życia pozostanie dramatycznym czasem głodu, mrozu i męczeńskiej pracy (Chicago, IL 1976 r.); tak i też było. Wisława Szymborska przypominała, że Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci. W roku 80. rocznicy deportacji Kresowian na Syberię, musimy pamiętać o tych ofiarach i przekazać przyszłym pokoleniom tę tragiczną historię, którą koniecznie musimy ocalić od zapomnienia. Jak podkreśliła Aneta Hoffmann, dyrektor Fundacji Kresy-Syberia Nie liczby są jednak tutaj najważniejsze. Tragedia każdego z deportowanych zasługuje na pamięć (Warszawa 08.02.2019).

Pomnik Zesłańcom Sybiru wzniesiony we Wrocławiu na Skwerze Sybiraków obok kościoła św. Bonifacego – jedno z 11 miejsc we Wrocławiu związanych z upamiętnieniem tragedii Polaków na nieludzkiej ziemi. Sylwetka pomnika o wysokości 12 metrów, przedstawiając Krzyż łaciński przebijający mur, symbolizuje zwycięstwo Krzyża nad murem przemocy i nienawiści. Obok pomnika umieszczono dwa czworoboczne bloki z czarnego granitu, na których wyryto napis: Pomnik ten wznieśli Sybiracy i Rodacy, pamięci wszystkich zesłańców i ofiar, ku przestrodze przyszłych pokoleń, wdzięczni Bogu za ocalenie i powrót z nieludzkiej ziemi – sowieckiego piekła. Wrocław, wrzesień 2000 r.. Fot. Ewa Agnieszka Śliwińska, lipiec 2020 r.

Krzyż Zesłańców Sybiru – odznaczenie państwowe, ustanowione przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 17 października 2003 roku (Dz.U. nr. 225 z 2003 r. poz. 2230) nadawane Sybirakom przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jako wyraz narodowej pamięci o obywatelach polskich deportowanych w latach 1939-1956 na Syberię, do Kazachstanu i północnej Rosji, w hołdzie dla ich męczeństwa oraz wierności ideałom wolności i niepodległości. Grafika ze strony www.sybiracyzg.pl

Zebrał i opracował Czesław Antoni KULICZKOWSKI, USA, Frczeslaw@aol.com

Niektóre wykorzystane źródła:

Brown Kate, A Biography of no Place, Cambridge, Massachusetts and London, England 2003

Bugaj Tadeusz, Dzieci polskie w krajach pozaeuropejskich 1939-1949. Jelenia Góra 1984

Kuliczkowski Franciszek, Pamiętnik-kronika, Nowa Sól 2005.

Żurawski Przemysław vel Grajewski, Męczeństwo Kresów 1918-1956, Warszawa 2017

Śliwińska Ewa Agnieszka, Notatki z przeprowadzonych rozmów z rodzeństwem Hoffmannów: Eugenią, Ludwikiem i Leonem w latach 1982-2002, Wrocław 2020