Lwów, lata 40. XX w. Rodzina Z.
Podwórko jednej z kamienic.
Trwa wojna, ale dzieci nie mogą ciągle się bać. Chcą się śmiać, psocić, biegać. Czasami obsobaczy je sąsiad i wyzwie od baciarów, ale mimo, że jest biednie, wszyscy sobie pomagają i żyją ze sobą w zgodzie.
Mały specyfinder dorwał drewniany wózek do przewozu różnych szpargałów. Świetnie nadaje się do zabawy, pomieści kilkoro dzieci. Może ktoś nas przewiezie? Nie trzeba będzie tarabanić się i szmulać na piechotę.
Siedzą szczęśliwe jak w Lunaparku.
Ktoś uwiecznia tą chwilę na zdjęciu. Fotograf stoi przodem do dzieci, słońce ma z tyłu za plecami. Promienie odbijają się od szyb w okienkach piwnicznych i wracają do obiektywu.
Biała plama, wynik słonecznego flesza, w centralnej części zdjęcia prawie przysłania blondwłosą dziewczynkę, dzieci mrużą oczy, a na ich buźkach maluje się cień.
W tle tynk w kamienicy odpada, a może to ślady po kulach, niemy świadek jakiejś tragedii?
Z czwórki dzieci wojnę przeżyła tylko mała Zoriana, drobna dziewczynka w jasnej sukience z falbanką. W dniu swojego ślubu, w latach 60., zrobiła sobie zdjęcie na tym samym podwórku, przy tej samej kamienicy we Lwowie. Tylko tamtych dzieci już przy niej nie było.
Siostra babci Stefanii, Zofia ze swoją córką Zorianą. Lwów, lata 60. XX w.
Wyjaśnienia zwrotów z gwary lwowskiej
- Baciar – łobuz
- Sobaczyć – krzyczeć, wyzywać
- Specyfinder – spryciarz
- Szpargały – klamoty, manatki
- Tarabanić – trudzić się, męczyć
- Szmulać – chodzić, łazić
P.S.
Tytuł największego baciara w rodzinie przypadał w dzieciństwie właśnie mnie. Ile razy rodzice chcieli gdzieś wyjść i podrzucić mnie do dziadka, on zawsze protestował, że z tym baciarem absolutnie nie zostanie.
Któregoś razu, kiedy akurat się mną opiekował, zasnął w fotelu. Wpadłam na pomysł zabawy we fryzjera. Model nasuwał się sam. Na nielicznych, siwych, kosmykach dziadka, na czubku głowy pojawiły się różnokolorowe kokardy, plus gustowne brokatowe spinki.
Byłam bardzo dumna z ukończonego dzieła, gdy do drzwi zadzwonił listonosz, dziadek zerwał się z fotela i popędził z tą tęczą na głowie aby otworzyć…
Uuuuuu, nie był zadowolony z tej stylizacji. Nie wykazał się kompletnie poczuciem humoru, choć z natury był bardzo pogodny. Musiałam się szybko ewakuować. Schroniłam się u rozbawionej babci Anieli, drugiej żony dziadka Antoniego, wspaniałej kobiety, choć nie Kresowianki.
Jeśli ktokolwiek i kiedykolwiek oglądając moje zdjęcia i czytając historyjki pod nimi, dokona odkrycia i coś sobie przypomni, albo rozpozna którąś z widocznych tam osób, proszę o kontakt.
Renata Orzech
Adres do kontaktu: naciao@op.pl