Wesele na Kresach, sierpień 1939. Rodzina M.
Nad Europą zbierają się czarne chmury, już gdzieniegdzie słychać wystrzały, a daleko, w małej miejscowości pod Złoczowem, młodzi ślubują sobie: „że cię nie opuszczę aż do śmierci”…
Nie znam dalszych losów weselników, właściwie oprócz mojego dziadka nikogo z nich nie znam i nie wiem, czy słowa tej przysięgi okazały się prorocze, czy może ta śmierć przyszła do nich za szybko i niespodziewanie?
Tymczasem wesele trwa, gra muzyka, biesiadnicy się bawią i tańczą. Wybrani goście zostają zaproszeni do wspólnego zdjęcia, wśród nich jest mój dziadek Antoni. Stoi w tyle, drugi od lewej.
Po twarzach i strojach widać, że to ludność etnicznie wymieszana, tak zresztą jak całe społeczeństwo zamieszkujące te tereny.
Być może, na zdjęciu jest sąsiad dziadka, Ukrainiec, który sześć lat później, w sierpniu 1945 roku przyszedł do dziadka z ostrzeżeniem i powiedział: „Antochio, ty ubieżaj, my prijdiem was w nocziu rizać”.
Wystraszeni uciekli tej nocy, kolejnych kilka też, w pola, w las, a we wrześniu siedzieli już, pośpiesznie spakowani w bydlęcych wagonach.
Kierunek Ziemie Odzyskane, Polska.
Tylko jaka Polska? Przecież tutaj jest Polska?
Wystawiłam tą fotografię w grupie złoczowskiej z nadzieją, że może uda się rozpoznać i zidentyfikować te osoby, lub choćby ktoś w babcinej szafie widział i zapamiętał białą bluzkę z haftem, takim jaki mają dziewczyny na zdjęciu. Znając upodobania rdzennej ludności, pewnie był ciemnoniebieski.
Niestety nikt nie odpowiedział. Może kiedyś? W sieci nic nie ginie.
Jeśli ktokolwiek i kiedykolwiek oglądając moje zdjęcia i czytając historyjki pod nimi, dokona odkrycia i coś sobie przypomni, albo rozpozna którąś z widocznych tam osób, proszę o kontakt.
Renata Orzech
Adres do kontaktu: naciao@op.pl