Zabojki koło Tarnopola. Tam gdzie pięknie biły dzwony. Małżeństwo i trudy wspólnego życia (10/10)

Bolesław pochodził ze Stradzewa, koło Kutna. W czasie wojny jego dwaj bracia walczyli w Powstaniu Warszawskim, zostali aresztowani i wywiezieni do Brzezinki, siostrę Annę z mężem i dwojgiem dzieci, zabrano na przymusowe roboty do Sulechowa. Brat Stanisław służył w Korpusie Ochrony Pogranicza. We wrześniu 1939 roku napisał ostatni list do matki ,,Nie wiem czy przeżyjemy następną noc i nie wiem, czy to nie jest ostatni list do Ciebie matko. Ostatniej nocy Ruskie napadli na sąsiednią wioskę i prawie wszystkich Polaków wymordowali. Nie wiem jak długo starczy nam sił, aby się bronić”. Długo jeszcze po wojnie, a nawet do końca swojego życia Bolek próbował odnaleźć brata, ale wieść o nim zaginęła.

Siostra mojego męża – Anna Ćwierdzińska Jankowska z d. Dzik, zdjęcie z 1954 r.

Bolek jako czternastoletni chłopiec razem z bratem Zygmuntem, został zabrany na przymusowe roboty. Ich gospodarz był bardzo surowy i miał ostry bat. Zygmunt postanowił uciec, a Bolek bał się, że jak ich odnajdą to zabiją, a matka by chyba tego nie przeżyła, więc pozostał na gospodarstwie. Gospodarz bardzo się zezłościł i cały gniew przelał na Bolka. Było mu bardzo ciężko. Miał pod opieką czterdzieści koni, które trzeba było karmić. Spał w korycie. Gdy było bardzo zimno, przytulał się w nocy do konia aby się ogrzać. Jadł to co rodzina niemiecka wyrzucała, a czasem na śniadanie dostał chleb z marmoladą i czarną kawę. Był jeszcze dzieckiem i potrzebował ciepła matki, ale okoliczności zmusiły go, aby szybko zapomniał o dzieciństwie.

Był bardzo chudy, a na dodatek bardzo obsiadały go wszy. Wieczorami czasem rozbierał swoje ubranie i wrzucał do gorącej wody. Zimą ubrania czasem nie zdążyły wyschnąć – były mokre, ale musiał się ubrać i dalej pracować. Breutkreuz – tak nazywał się jego oprawca. Miał małą córkę, która bardzo Bolkowi dokuczała, biegała za nim po podwórku i wołała -polska świnia, polska świnia… Pewnej nocy, przyszedł do Bolka ich dawny sąsiad i powiedział, że jego matka jest bardzo chora i chciałaby go jeszcze raz zobaczyć, ale Niemiec nie pozwolił, aby pożegnał się z matką. Krótko po jej śmierci odszedł ojciec.

Po wojnie jego brat Zygmunt zamieszkał w Grochowie. Siostra Anna zaginęła bez wieści. Dopiero po dwudziestu latach udało się ją odnaleźć przez czerwony krzyż. Dom w którym mieszkali, został im zabrany, więc zamieszkał u brata w Grochowie. Gdy w latach sześćdziesiątych przyszła decyzja o wypłaceniu odszkodowania dla robotników przymusowych, poczuł, że jego krzywda nie została zapomniana.

Gdy jednak przyszła decyzja z ,,Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie,, płakał jak dziecko. Miał do nich taki żal, że za tyle lat zabranego dzieciństwa, za baty które dostał od Niemca, za wszy które go gryzły i za jego ciężką ponad siły pracę, oni wypłacili mu jałmużnę. Pamiętam pierwsze jego odszkodowanie, była to połowa kwoty, równa kosztom wyjazdu i odnalezienia świadków jego przymusowych robót. Druga kwota niewiele się różniła i również musiał dołączyć do swoich dokumentów potwierdzenie, że był robotnikiem przymusowym. Cała ta procedura przyznania odszkodowania dość długo trwała, więc niektórym nie udało się dożyć tego upokorzenia.

Ludwig Dzik ojciec Bolesława.

Zdjęcie sprzed wojny. Brat mojego męża Aleksander Dzik z żoną, ojcem i teściami.

Fot. z około roku 1950 / 1953, zabawa w Trzemesznie .

Aleksandra i Bolesław Dzik.

Ślub wzięliśmy 25.12.1955 r. Moja mama z ojczymem mieszkała nadal w małej chatce, więc dla nas nie było miejsca. Wynajęliśmy pokój u Pani Kozłowskiej. W maju 1957 roku, urodziła się nam córeczka Marysia. W 1958 roku siostry opuściły Trzemeszno. Moja mama przeprowadziła się wtedy do domu, gdzie były dwa pokoje i kuchnia, i znowu zamieszkaliśmy razem. Dom w którym zamieszkaliśmy, był bardzo zniszczony i wymagał dużego remontu. Połowa domu mnie dawała się do zamieszkania, było tam dużo gruzu, brak podłogi i poniszczone i zawilgocone ściany. Ciężko musieliśmy pracować, aby odłożyć trochę pieniędzy na remonty.

Aleksandra i Bolesław Dzik. Bolesław Dzik ur. 20.08.1927 w Stradzewie, syn Ludwika i Józefy Zaczek, zm. 13.10.2011 r. w Złotoryi.

W latach siedemdziesiątych, w miejscu gdzie była gromadzka rada, powstał ośrodek zdrowia. Wyznaczono granicę według mapki i postawiono płot. Wydawało się wtedy, że to koniec problemów, ale to był dopiero początek. Kiedy były ulewy, zaczęły wylewać kanały i woda dostawała się do domu. Z czasem podłoga którą zrobiliśmy zaczęła gnić i po jakimś czasie się zarwała. Tak jak wielu mieszkańców, musieliśmy co jakiś czas mierzyć się z żywiołem. Minęło wiele lat, zmieniła się władza co przyniosło następne zmartwienia.

Ja z Bolesławem i córeczką Marysią.

Ja z córeczką Marysią i synkiem Mirkiem.

Nasze dzieci: Mirek, Maria, Halina i Anna.

Pewnego ranka siedzieliśmy przy śniadaniu, a tu przed naszym oknem, dwóch mężczyzn. Wyszłam i pytam się, co oni tu robią, a oni, że pomiary, a o resztę mam się dopytać w gminie. Pojechałam do gminy w Sulęcinie, gdzie skierowano mnie do burmistrza. Pytam się, co mają znaczyć te pomiary, a Pani która zasiadała w radzie, oświadczyła, że mają nabywcę i część gruntu zostanie sprzedane.

Próbowałam oprzeć się na mapce, którą mama dostała przy podziale, ale oni stwierdzili, że dla nich mapki są niewyraźne i oni robią nowe mapki. Powiedziałam im wtedy, że komuniści jednak byli trochę mądrzejsi, bo nie kazali nam przez komin wchodzić do budynku, więc zaproponowali mi, że mogę sobie wykupić dwadzieścia cztery metry kwadratowe, abym mogła wejść do domu. Zabrano część podwórka, przestawiono płot, zniknęła droga wyjazdowa. Przez wiele lat straszono nas, że kiedyś przyjdzie Niemiec i zabierze to, co było jego własnością, ale nigdy nie myśleliśmy, że przyjdzie Polak i zabierze to, co nigdy do niego nie należało.

1959 r. książeczka wojskowa Bolesława Dzika.

Mój mąż bardzo się zawiódł, zawsze chętnie służył pomocą i nigdy by nie wyciągnął ręki po cudze. Kochał to miejsce, jednak po tylu latach okazało się, że z dnia na dzień może je stracić. Po raz pierwszy po pięćdziesięciu paru latach poczuł, że nie jest u siebie. Było mu bardzo przykro i stwierdził, że jeśli tam zostaniemy, to kto wie co jeszcze nas może spotkać. Mieliśmy już wtedy troje dorosłych dzieci, które założyły rodzinę i wyjechały. Nasza najstarsza córka zmarła, gdy miała czterdzieści lat.

Życiorys Bolesława Dzika.

Chociaż w Trzemesznie przeżyłam sześćdziesiąt cztery lata, noce i dnie, gdzie pięknie w ogrodzie kwitły bzy, a przed domem pachniało maciejką, to jednak nigdy nie zastąpił mi mojego przytulnego, rodzinnego domu w Zabojkach, za którym do ostatnich chwil mojego życia będę tęsknić.

Wspomnienia spisała córka Aleksandry - Halina.

Wspomnienia ,,Zabojki koło Tarnopola. Tam gdzie pięknie biły dzwony,, dedykuję mojej ukochanej Mamie, Babci i Dziadkowi, którzy jak wielu Kresowian, zostali przegnani ze swojej Ojcowizny w nieznane. Moja Mama często wspominała trzy dzwony, które w Zabojkach pięknie biły i w jej pamięci pozostały.

Każdej niedzieli, w Trzemesznie spotykała się, ze swoim kuzynostwem: Anną, Katarzyną i Stanisławem i nie było dnia, aby nie powracali do wspomnień i przeżyć które doświadczyli w Zabojkach.

Będąc na łożu śmierci, moja mama wciąż powracała wspomnieniami do ciężkich chwil przeżytych w czasie wojny, do tułaczki którą wielu Polaków musiało przeżyć, do jej zabranego dzieciństwa i do utraty ukochanego ojca. Gdy odwiedziłam ją w szpitalu, przeczytałam jej część wspomnień, które dzięki jej notatkom i opowieściom udało mi się spisać. Czytałam drżącym głosem, bo widziałam jak ocierała łzy. Gdy skończyłam czytać, powiedziała: Dziękuję, pięknie to napisałaś. Wtedy i mi popłynęły łzy, trochę z radości, że po raz ostatni mogłam razem z nią być przez chwilę w Zabojkach, a trochę ze smutku, widząc jak cierpi.

Dziękuję serdecznie moim Kuzynkom i Koleżankom za pomoc i udostępnienie pięknych fotografii, dzięki którym, możemy zachować w pamięci naszych bliskich, których nie ma wśród nas.

Halina Dzik

Halina Dzik, e-mail: halinad40@wp.pl

Linki do wszystkich części wspomnień znajdują się tu:

Zabojki, powiat tarnopolski.

oraz:

Aleksandra Dzik z domu Zacierka (1934-2019). Zabojki koło Tarnopola – Trzemeszno Lubuskie.