Zbieramy chętnych na wyjazd na Kozaki ? by zobaczyć okolice opisane w książce. Na zgłoszenia czekamy do końca stycznia 2020 r.: Bogusław Mykietów: aka@mykietow.pl
Nota wydawnicza wersji internetowej: Zbigniew Czarnuch,?Opowieść o dwóch ziemiach mieszkańców Pyrzan?, www.archiwumkresowe.pl 2020, Podstawą tekstu jest wydanie pierwsze z roku 1991, które zostało przez autora przejrzane, poprawione i uzupełnione. Tekst ? Zbigniew Czarnuch 2020, ilustracje oznaczone znakiem wodnym ? www.archiwumkresowe.pl . Dopiski (dop.): Bogusław Mykietów ? w treści: BM. Uprasza się przy cytowaniu fragmentów, o podanie źródła jak wyżej.
Po zakończeniu cyklu umieścimy na naszej stronie, w zakładce ZAZULE KOZAKI KOŁO ZŁOCZOWA, WOJEWÓDZTWO TARNOPOLSKIE całą treść publikacji w jednym pliku, by można było tekst pobrać i wydrukować.
GOSPODARKA
W roku 1945 było w Pyrzanach 101 numerów zagród, z których 6 ze względu na zły stan domostw nie zostało zamieszkałych. Było więc 95 gospodarstw domowych, w tym około 10 rodzin niepełnych. Prawie wszyscy uprawiali kilkuhektarowe gospodarstwa rolne. Według spisu ludności ze stycznia 1946 roku w Pyrzanach mieszkały 443 osoby. Największą grupę stanowili ludzie z Kozaków, następnie z Trościańca Małego, Monastyrka, potem z Zazul i Horodyłowa. Najmniej pochodziło z Amrozów, Łuki i Strutynia. Kilka rodzin przybyło z innych stron, w tym sołtys i młynarz. Rolnicy gospodarzyli na ziemi, jaką sobie zrazu sami powytyczali.
Atmosfera tymczasowości pogłębiana była brakiem zdecydowania ze strony władz państwowych w sprawach nadawania aktów własności. Dekret o ustroju rolnym i osadnictwie na ziemiach nad Bałtykiem, Odrą i Nysą Łużycką, ogłoszony 6 września 1946 roku, przez dłuższy czas nie był wcielany w życie. Dopiero w marcu 1947 roku zaczęto wręczać pierwsze akty nadania. Miały one charakter nadań osobistych i były niezbywalne i niedziedziczne. Po cóż zatem się wysilać, jeśli ziemi, gospodarstwa nie będzie można przekazać w spadku dzieciom? Akty były sporządzane w urzędach niekiedy z pominięciem realiów terenowych. W Pyrzanach jeszcze w 1949 roku załatwiano sprawy związane z nadaniem praw własności. W roku tym w ?ramach zbliżenia urzędu do ludności? ustanowiono tak zwane ?roki urzędowe?. Było to nawiązanie do starej tradycji wywodzącej się ze średniowiecza, kiedy to władca lub jego urzędnicy objeżdżali włości sprawując roki, czyli rozstrzygając lokalne spory. Do gmin zjeżdżali urzędnicy starostwa z Gorzowa, aby podejmować na miejscu urzędowe decyzje. W dokumentacji takich roków znajdujemy żale Franciszka Stojanowskiego, który oświadcza, że nie odbierze aktu nadania ziemi, ponieważ jej klasa wypisana w dokumencie nie pokrywa się z tym, czego jest właścicielem. Akt ten stwierdza, iż gospodarzy na ziemiach urodzajnych, a tymczasem obsiewa grunty piaszczyste. Z podobnymi żalami występowali Stanisław Kłak i Maria Tymrakiewicz.
Ziemia tu rzeczywiście kiepska oprócz zmeliorowanych terenów dawnych bagien, co rzutować będzie na ponury raczej obraz dalszych losów gospodarki wsi.
Wróćmy jednak do roku 1945. Przybysze z ziemi złoczowskiej nie zastali tu koni, krów, owiec, trzody chlewnej czy domowego ptactwa. Niektórzy przywieźli zwierzęta gospodarskie ze wschodu. Nie były to wielkie ilości, bo i majątki ich tam nie były duże, wojna dołożyła swoje straty a z tego co mieli nie wszystko mogli ze sobą zabrać. Władze otrzymywały pewne ilości koni w ramach pomocy amerykańskiej, z czego po kilka sztuk przypadało wsiom. Materiał siewny z wielkim trudem sprowadzano z wyniszczonych wojną ziem centralnej Polski. Trzeba było liczyć na siebie. Ten i ów z jarmarku w Gorzowie przyprowadzał krowę, konia. Przedsiębiorczość kazała wyszukiwać w dalekich wsiach prosiaki, cielęta, gęsi. Zaczynało się normalne gospodarzenie.
Poważnym problemem był brak drewna zarówno dla celów remontowo-budowlanych, jak i opałowych. Odwiecznym zwyczajem polskich chłopów jeździło się po nie do lasu nocą, nie pytając nikogo o zgodę. Zdarzyło się, że przyszła kryska na Matyska i zaczęły się dochodzenia.
Wkrótce po tym zdarzeniu we wsi miał miejsce podczas wesela czy zabawy incydent, w efekcie którego leśniczy z Nowin Wielkich został pobity do tego stopnia, że lekarz w Witnicy musiał zszywać mu skórę w kilku miejscach. Trudno dziś dociec, czy to w ten sposób kawalerka z Pyrzan ratowała honor wsi, czy też poszło o inne sprawy.
Zmartwienia związane z codziennymi pracami los osładzał niekiedy swą pstrą łaską. Oto ktoś wykopał ukrytą w szopie skrzynię z talerzami, nożami, łyżkami, wazonami, ku wielkiej radości gospodyni, narzekającej na ich braki. Inny kopiąc dół pod słupek płotu, został nagrodzony wykopaniem kociołka z kryształami. Komuś zdarzyło się dość kłopotliwe znalezisko: w pryzmie obornika znalazł ukryte karabiny. Miał potem wiele kłopotów z milicją, która podejrzewała go o to, że nie wszystkie oddał władzy ludowej. Królem szczęśliwców został Józef Pełech, który podczas sadzenia śliw w sadzie odkopał samochód osobowy, a w nim złoty łańcuszek z grubych ogniw, w którym przez wiele lat jego żona paradowała w niedzielę do kościoła. Koła były zakopane w jednym miejscu, a karoseria w drugim. Nie owe znaleziska decydowały jednak o losie, lecz codzienny trud. Jakie były jego efekty, dostrzec można w załączonych tabelach.
Do lat siedemdziesiątych wieś się rozwijała. Potem?
| 1966 | 1982 |
Bydło ogółem | 391 | 300 |
W tym krowy | 297 | 166 |
Świnie | 204 | 234 |
Konie | Brak danych | 37 |
Zmniejsza się nie tylko pogłowie, ale także powierzchnia zasiewów, co ilustruje zestawienie:
Uprawy w ha | 1982 | 1988 |
żyto | 80 | 65 |
ziemniaki | 32 | 22 |
pszenica | 24 | 18 |
jęczmień | 4 | 12 |
Mieszanki zbożowe | 23 | 22 |
W
roku 1966 uprawiano tu ziemię na obszarze 706 hektarów, a w roku
1982 już tylko 604 hektary znajdują się w użytkowaniu tutejszych
rolników. Jest w tej liczbie 309 ha łąk i pastwisk oraz 7 ha lasu.
W roku 1988 powierzchnia uprawianej ziemi zmniejszyła się do 525
ha. Reszta, przekazywana na skarb państwa, przejmowana jest przez
Państwowe Gospodarstwo Rolne z Witnicy, a część leży odłogiem.
Zmniejszyła się też liczba gospodarstw uprawiających ziemię na
obszarze powyżej 0,5 ha. W roku 1982 było ich 74, a sześć lat
później jest ich 61.
W roku 1990 w stosunku do 95 siedlisk zamieszkałych w latach czterdziestych 11 popadło w ruinę, 59 rolników oddało za emeryturę swe gospodarstwa skarbowi państwa. Gospodarzy w tym roku 25 rolników, z czego 20 na obszarze od 10 do 30 ha. Pozostali mają gospodarstwa o mniejszej powierzchni.
W Pyrzanach mieszka w 1990 roku 281 osób, w tym duża grupa robotników i innych pracowników różnych miejskich zakładów pracy i instytucji w Witnicy, Kostrzynie i Gorzowie. We wsi jest 21 traktorów i 10 samochodów osobowych. Z placówek handlowych znajduje się tu sklep wielobranżowy Gminnej Spółdzielni i klubo-kawiarnia. Nie istnieje w Pyrzanach ani jeden punkt usługowy rzemiosła.
Jak wytłumaczyć ten smutny bilans podupadania wsi? Gdzie szukać winnego? Odpowiedź na to pytanie musi być złożona, bowiem nakłada się na taki wynik wiele różnorakich procesów natury ekonomicznej, demograficznej, politycznej, obyczajowej, cywilizacyjnej. Całe polskie rolnictwo stoi przed koniecznością dostosowania swej struktury do nowych realiów ekonomicznych końca XX wieku. Małe, niewyspecjalizowane gospodarstwa muszą upaść. W porównaniu z krajami ekonomicznie rozwiniętymi za dużo ludzi zatrudnionych jest w rolnictwie. Wieś się starzeje. Nigdzie rolnictwo nie może utrzymać się bez finansowego wsparcia ze strony państwa. Polska do krajów zamożnych się nie zalicza. Ten stan rzeczy uzupełnijmy błędami prowadzonej polityki rolnej, która nie dawała chłopom poczucia stabilności. Dodajmy do tego występujący w latach powojennych brak wiary w trwałość naszej tu obecności. Nie bez znaczenia jest także to wszystko, co nazwać można dziedzictwem kulturowym. Rolnicy tutejsi przybyli z terenów górzystych o dość urodzajnej glebie, gdzie uprawa ziemi odbywała się według odwiecznych, odziedziczonych po przodkach zasad. Tu piaszczyste gleby wymagają dużych nakładów pracy i środków pieniężnych. Wreszcie bliskość uprzemysłowionych miast i dobre z nimi połączenia wraz z szansą na otrzymanie mieszkania, z czego wielu skorzystało. Wszystko to razem nie mogło się przyczyniać do stabilizacji ekonomicznej wsi.
EMANCYPANTKI Z KOŁA GOSPODYŃ
Po pewnym ożywieniu społecznym, występującym w pierwszych latach powojennych, dało się zaobserwować osłabienie występujące w latach pięćdziesiątych. To, co zaczynało się wtedy dziać w kraju, zbyt przypominało to wszystko, co tutejsi znali już z własnych doświadczeń w Złoczowskiem. Ledwo ludzie otrzymali ziemię na własność, a już żąda się zakładania kołchozów.
Ożywienie przyniosły zmiany polityczne zapoczątkowane wydarzeniami 1956 roku. Władysław Gomułka ogłosił nową politykę rolną. Rozwiązane zostały zakładane metodą administracyjnego nacisku spółdzielnie produkcyjne. W Pyrzanach uaktywnia się życie polityczne i społeczne. Jan Pełech przewodzi tutejszemu kołu Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, działając też aktywnie w radach narodowych różnych szczebli. Pod innymi barwami politycznymi występuje Jan Czerniecki ? prezes Kółka Rolniczego, działacz PZPR. Młodzież męska zaangażowała się w Klubie Ludowych Zespołów Sportowych i w pracę Ochotniczej Straży Pożarnej.
Nie pozostały w tyle tutejsze kobiety, którym przewodziła kapral Aniela Buczyńska. Początkowo prowadząc tutejszy punkt biblioteczny jako organizatorka życia artystycznego przejęła pałeczkę po Marii Pająkowej. To jednak jej nie wystarczyło. Nadeszła przecież epoka, w której kobiety siadały na traktory! Trwała rewolucja obyczajowa. Młode emancypantki nie zamierzały tolerować dalej odwiecznych zasad życia rodzinnego, w których w pokorze trzeba było znosić panowanie mężczyzn. W latach sześćdziesiątych w Pyrzanach nadeszła pora wielkiej próby sił.
Dotychczasowe członkinie chóru i amatorskich zespołów artystycznych pozakładały rodziny i zamierzały prowadzić swe domy na sposób nowoczesny. Założyły Koło Gospodyń Wiejskich, które organizowało kursy kroju, szycia, racjonalnego odżywiania się, a także dobrych manier związanych z zachowaniem się przy stole. Wiązało się to z koniecznością pouczania swych mężów o tym, co należy jeść i jak należy trzymać nóż i widelec. Tego już było za wiele męskiej części rodów. Powstanie Koła Gospodyń Wiejskich i jego działalność odebrano jako zagrożenie ich pozycji w rodzinie. Poprzedni mieszkańcy Pyrzan w poglądach na rolę kobiety w życiu społecznym hołdowali niemieckiej zasadzie czterech ?K?: Kinder, Küche, Kuhe i Kirche (dzieci, kuchnia, krowy i kościół). Aktualni gospodarze byli tego samego zdania. I stało się!
Na początku 1962 roku ?Zielony Sztandar? wydrukował obszerny artykuł zatytułowany: ?Konflikt w Pyrzanach?. Znajdujemy w nim charakterystykę życia społecznego wsi podzielonej na dwa klany: Czernieckich i Pełechów wraz z ich krewnymi i powinowatymi. Stronnictwo Pełechów zajmowało w sprawie zamierzeń kobiet stanowisko bardziej umiarkowane. Klan Czernieckich natomiast jednoznacznie powiedział: ?nie?. Dysponując pomieszczeniami świetlicy wiejskiej, w której odbywały się kursy dla kobiet, zamykał drzwi, wykręcał bezpieczniki, aby ciemności uniemożliwiały prowadzenie zajęć. Nie zawahano się nawet sięgnąć po donos, że niby we wsi znowu pojawiła się konspiracja, tym razem mająca na celu odmawianie różańca w gromadzkiej świetlicy. Panowie raczej nie korzystali z książek wypożyczanych przez Buczyńską w punkcie bibliotecznym i nie wiedzieli, że staropolskie przepisy kulinarne posługują się ?zdrowaśką? jako jednostką czasu niezbędnego do tego, aby ciasto się nie przypaliło. Kiedyś w gorączce zabarwionej emocjami wymiany zdań kapral Buczyńska powołała się na poparcie tutejszego sekretarza ZSL. Usłyszała w odpowiedzi, że skoro ZSL nie jest partią, to i jej przywódca nie może być sekretarzem. Kto inny we wsi sekretarzuje! Tego kobietom było już za dużo. Buczyńska pojechała do powiatu, aby w tamtejszej instancji ZSL złożyć legitymację oświadczając, że myślała, iż należy do partii, tymczasem okazało się, że do partii nie należy. Wybuchła awantura polityczna na cały powiat. Prawdziwy sekretarz prawdziwej partii, ratując zagrożony Front Jedności Narodu, spowodował zmiany na stanowisku sekretarza Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR w Pyrzanach. Buczyńska wygrała! A dzielne i nie pozbawione osobistego uroku członkinie KGW tak przypadły do gustu powiatowym notablom, że odtąd bywali częstymi gośćmi w Pyrzanach.
Na uroczystości zakończenia kulinarnego kursu, podczas degustacji potraw, jeden z zaproszonych gości, Franciszek Wakalski (przewodniczący Powiatowej Rady Narodowej) powiedział nawet, że przysmaki przyrządzane przez tutejsze panie są lepsze niż w ,,Casablance? – reprezentacyjnym lokalu ówczesnego Gorzowa.
Do opinii obywatela Przewodniczącego dołączyć się musi i autor tej opowieści, który prawie trzydzieści lat po tych wydarzeniach odwiedzał w okresie poświątecznym domy obu walczących stron, zbierając relacje na temat dziejów wsi. Rzucał się w oczy identyczny wygląd i zwracał uwagę identyczny smak znakomitych ciast, którymi był podejmowany. Sądzić można było, że ich wypiekiem zajmowała się jedna osoba. Nic błędniejszego! To tylko przepisy pochodziły z jednego źródła. Widać, że panie z KGW były pilnymi kursantkami.
Podczas swego pobytu w Pyrzanach autor odwiedził także miejscowy cmentarz. Naliczył tu ponad trzydzieści nagrobków z nazwiskiem Stojanowski i prawie tyleż samo z nazwiskiem Wilk. W tym świetle podział na klan Pełechów i Czernieckich stracił jakby na ostrości. W okresie sporu obu klanów we wsi były cztery rodziny Pełechów i trzy rodziny Czernieckich. Natomiast Stojanowskich było dwadzieścia, a Wilków dziesięć rodzin. Wśród innych nazwisk występowały tu takie: Amroz, Andrzejko, Araszczuk, Bahrij, Balbuza, Bałacki, Bałuczyński, Banyk, Brona, Buczkowski, Buczyńska, Buszkiewicz, Czarnodolski, Czyściecka, Czmoch, Domagała, Drobyk, Ferensowicz, Filipiak, Fronczak, Futerko, Głowiak, Gordziejewski, Golemba, Hawryłów, Hetman, Iśków, Janecka, Jurcan, Kamiński, Kłak, Kopyra, Kowalczuk vel Kowalczyk, Kowaliszyn, Kraska, Kratzel, Krawczyk, Kruszczak, Krzyśko, Kulpa, Lesiuk, Łukaszewski, Łukowicz, Łyłyk, Machowski, Maliszewski, Marek, Markowski, Mazurek, Mulawska, Musiał, Mykietów, Nykiel, Olejnik. Pająk, Pańczyszyn, Pęczak, Popkowski, Półtorak, Przygoda, Radaczyński, Rejmundowska, Rot, Rozenblut, Rybińska, Sip, Sitorska, Soja, Spólnik, Szafrańska, Szczygielska, Ściepuro, Tkaczyk, Tymrakiewicz, Wojciechowski, Wolański, Zakaszewska, Żółtański.
Jutro kolejna część: Pełechowie korespondują z Kremlem / Kontakty z ziomkami