Centrum pomocy humanitarnej w Przemyślu, ul. Lwowska 36, 37-700 Przemyśl
15 marzec 2022 roku, słoneczny wtorek, 20 dzień wojny Rosji z Ukrainą. Dwa dni po rakietowym ataku na poligon w Jaworowie.
Blisko, coraz bliżej, aż strach myśleć, co by było gdyby?, ale agresorowi właśnie o to chodzi, żeby nas zastraszyć. Rakiety spadły ok. 20 km od przejścia granicznego w Korczowej i wszyscy zdali sobie sprawę, że zasięg rosyjskich działań jest rozległy, a zważywszy na ich precyzję, to nigdy nie wiadomo, czy się nie pomylą.
Rozmawiałam z ludźmi z miejscowości przygranicznych, z Lubaczowa i Horyńca, którzy przyjechali do Przemyśla jako wolontariusze.
Mieszkańcy tych okolic odczuli ten atak. Ziemia drżała, szyby w oknach się trzęsły, a na porannym niebie, zamiast wschodzącego słońca, widać było najpierw błyski, a potem jasną łunę.
Większość Kresowian na takie wieści od razu zaczyna myśleć o swoich rodzinach, mieszkających bliżej, lub dalej granicy z Ukrainą, o tych miejscach kiedyś pośpiesznie opuszczonych przez przodków, ukochanych i wytęsknionych. W sercach rodzi się strach, ale i złość, że to wszystko w jednej chwili można utracić.
Moja rodzina dawno temu, podczas przesiedlenia, we wrześniu ’45, też wysiadła na dworcu w Jarosławiu, napisałam o tym w tekście Kierunek Polska. Munina – Jarosław, wrzesień 1945 i mimo, że to był czas tuż powojenny i bieda wszędzie, mieszkańcy Jarosławia, choć sami niewiele mieli, bez wahania podzielili się swoim niedostatkiem. Ktoś przyniósł chleb i mleko dla dzieci, ktoś inny koce i cieplejsze ubrania, bo wrześniowe noce bywają chłodne. Udzielali pomocy jak umieli i ile mogli.
Uznałam więc, że długi należy spłacać i zgłosiłam chęć wzięcia udziału w pomocy uchodźcom. W Centrum Pomocy Humanitarnej w Przemyślu wolontariusze potrzebni są cały czas, zatem wtorek 15 marca, dzień dobry jak każdy inny.
Rano o szóstej pobudka, wyjazd o siódmej. Na miejscu mamy być o ósmej. Dziewczyny zgarniają mnie po drodze. Każda z nas wzięła na ten dzień urlop.
W drodze do Przemyśla
Pogoda ładna, droga szeroka, jedziemy wesołe, żartujemy. Po drodze mija nas konwój pojazdów opancerzonych, wracają pewnie z granicy. Robi się poważnie.
Na miejscu koleżanka wręcza nam odblaskowe kamizelki i rękawice robocze. Przy wejściu mijamy dziecięce wózki i wchodzimy do ogromnej hali, wypełnionej po brzegi paletami z paczkami. To prawie miasto z kartonów.
Wszystkie paczki trzeba otworzyć, zobaczyć zawartość i produkty segregować według przeznaczenia. Pieluchy do pieluch, kremy do kremów, gąbki do gąbek itd. Są też ubrania i artykuły medyczne, ale nimi zajmują się inne grupy. Widzę żołnierzy, nie poznaję formacji, nie znam się, są też strażacy i grupa ratowników medycznych w pomarańczowych kamizelkach.
W środku słychać kilka języków. Są ludzie z Ukrainy, z USA, z Niderlandów. Zresztą transport, na jaki trafiliśmy pochodzi chyba z krajów Beneluksu, napisy na niektórych produktach nic nam nie mówią, pomagamy sobie tłumaczem Google.
Podstawowy ekwipunek wolontariusza
Wózki dziecięce mijamy przy wejściu
Szybki research i już wiemy, co gdzie jest i co mamy robić. Ktoś ściąga paczki z palet, rozcina je i zgodnie z zawartością podrzuca w odpowiednio wydzielone punkty. Następna grupa rozdziela zawartość do przygotowanych pudełek. Zdarzają się paczki monotematyczne, czyli przykładowo same szampony i to jest ok., bo nic nie trzeba z tym robić, zakleja się taśmą, podpisuje i układa na palecie do dalszej wysyłki. Jednak najczęściej zawartość kartonów jest mieszana, pasty do zębów, pieluchy, szczoteczki do mycia zębów, makarony, kasze, widziałam nawet kilka perfum i to niezłych marek, Paco Rabanne, czy niszowe Gloria Vanderbilt.
Wtedy każdy asortyment należy przenieść do wyznaczonego pudełka. Gdy ono się wypełni, opisuje się zawartość, zakleja i układa na palecie z napisem na przykład, środki czystości, środki higieniczne dla kobiet, artykuły kosmetyczne dla dorosłych, osobno dla dzieci itp. Inne grupy zajmują się w podobny sposób żywnością.
Sposób segregacji darów
Sposób segregacji darów
Wypełnione jednakowym produktem pudła, opisuje się i układa na odpowiednich paletach.
Tak wyglądają otwierane przykładowe kartony z darami
Gotowe, ofoliowane i podpisane palety z jednym asortymentem odwożone są na boczne alejki, aby zrobić miejsce następnym
Układanie pudeł to ciężka, fizyczna praca. Przywłaszczyłyśmy sobie do pomocy dwóch sympatycznych panów strażaków, których z tego miejsca serdecznie pozdrawiam. Dzielnie dźwigali ciężary, a potem, używając fachowej nazwy streczowali całość, czyli po prostu owijali palety folią. Pod folię umieszcza się kartkę wskazującą na zawartość.
Praca szła nam wartko, aż w pewnym momencie jeden z panów z potulną miną zapytał: „a pani to przerwy nie robi”? No masz, okazało się, że oni tam są 24h, od 6 do 6 rano i czasami muszą coś zjeść.
Porządkowanie palet z darami, pozdrowienia od pana strażaka…
W otwieranych kartonach zdarzały sie nieraz niespodzianki. Bardzo wzruszający był dla mnie moment, kiedy w środku, obok pieluch i zasypek ujrzałam dziecięce rysunki i zabawki. To dzieci z innych krajów zrobiły laurki i wysłały pozdrowienia z krótkim przekazem swoim ukraińskim rówieśnikom.
„dużo miłości, Sara. Spodziewam się, że wojna szybko się skończy„
Pełne miłości czerwone serduszka i kolorowa tęcza, dziecięce symbole szczęścia
Zawiniątko z tymi zabawkami podrzuciłam na paletę z artykułami dla dzieci
Co jakiś czas wpadali do nas inni wolontariusze, zajmujący się uchodźcami na dworcu i w ogrzewanych, przeznaczonych dla nich halach, z listą potrzebnych rzeczy. Ludzie powoli budzili się, chcieli się umyć, coś zjeść. Młode mamy pytały o pieluszki i chusteczki nasączone, ktoś inny potrzebował kremu i balsamu do ciała. Na bieżąco wydawaliśmy to, na co akurat było zapotrzebowanie.
Produkty dla dzieci, w głębi na regałach artykuły medyczne
Bardzo to optymistyczne, że w obliczu tak wielkiej katastrofy humanitarnej, społeczeństwa nie pozostają obojętne i deklarują pomoc. Patrząc na ten ogrom darów, uświadomiłam sobie ogrom ludzi, do których każdy z tych produktów trafi. Może do tych, co właśnie wjeżdżają pociągiem ze Lwowa na dworzec w Przemyślu?
Pomagać bezwzględnie trzeba, nie wszyscy jednak mogą to robić na granicy. Wystarczy rozglądnąć się w swojej okolicy, na pewno gdzieś jest lokalny punkt pomocy uchodźcom, w którym jest coś do zrobienia. Można zanieść dary, lub ofiarować swoją pracę.
Krótkie rady dla darczyńców.
- Jeśli robimy paczkę dla konkretnej rodziny, zapytajmy się najpierw, czego potrzebują, bo okazać się może, że zapasu pasty do zębów i płynu do kąpieli nie zużyją w następnej pięciolatce, a dzieci chętnie zjadłyby jajecznicę, albo dżem morelowy, bo taki robiła babcia z Mariupola.
- Nie mieszajmy produktów, kupmy mniej, ale jeden asortyment. Ułatwi to w przyszłości pracę ludziom zajmującym się segregacją.
W Centrum Pomocy Humanitarnej w Przemyślu, a zapewne i w pozostałych tego typu placówkach, wolontariusze potrzebni są cały czas, póki płyną dary, póki napływają uchodźcy. To ciężka, syzyfowa praca nie do ogarnięcia przez garstkę ludzi, którzy pracują tam z poświęceniem, nawet po 12h dziennie. Zachęcam do pomocy, przyda się każda para rąk.
My wracałyśmy zmęczone, w ciszy, ale w poczuciu zbożnie przepracowanego dnia.
Zgodnie zadeklarowałyśmy, że jeszcze tam wrócimy.
Z naprzeciwka, w stronę Przemyśla minęły nas cztery, wielkie, pomarańczowe tiry z dużym, czerwonym napisem na białym tle, humanitäre. Następna dostawa.
Podziękowania dla Eli, Agaty i Teresy za wspólną akcję.
Dla ArchiwumKresowe.pl z Centrum Pomocy Humanitarnej w Przemyślu,
wolontariuszka Renata Orzech 😉
Adres do kontaktu: naciao@op.pl
Zobacz moje inne wpisy: Z kresowego albumu dziadka. Złoczów, Lwów, Jarosław…