Moja rodzina postanowiła wrócić do Zabojek. Szłam prowadząc krowę, a moi rodzice jechali za mną wozem.
Drogi były bardzo zniszczone od bomb i trzeba było wszystkie dziury omijać, co przedłużyło powrót moich rodziców do domu. Wróciłam jako pierwsza. Dom był pusty, wszystko zostało rozkradzione. Przed naszym domem i innymi domami, były świeże groby. Bardzo się bałam, bo moi rodzice jeszcze nie dotarli, a ja byłam całkiem sama. Gdy tak w napięciu i strachu czekałam na moich rodziców, zobaczyłam, że z pastwiska wraca bardzo stary żołnierz, który pędzi stado krów. Oboje na swój widok byliśmy zaskoczeni, a ja się troszkę ucieszyłam, że już nie nie jestem sama.
Minęło trochę czasu, nastała jesień. Pewnej nocy, przybiegła do nas moja kuzynka i w wielkim płaczu coś krzyczała do mojej mamy. Nic nie rozumiałam co się stało, a moja mama powiedziała, abym poszła do innej izby. Wydawało mi się, że moja kuzynka trochę inaczej wyglądała, jakby miała większy brzuch. Nie rozumiałam wtedy jeszcze, że nosi w sobie dziecko. Rano moja mama powiedziała do niej, że porozmawia z jej rodzicami, a u nas może tak długo zostać ile będzie trzeba. Za parę dni przyszła siostra mojej mamy i kazała mojej kuzynce wrócić do domu.
Minęło parę tygodni. Wieczory były bardzo zimne, a czasem nawet był mróz i padał śnieg. Było już późno, ja byłam już w łóżku, a mój Tata leżał na piecu i ogrzewał plecy, Mama jeszcze się krzątała po izbie. W pewnym momencie, ktoś głośno zaczął stukać do drzwi. Była to znowu moja kuzynka, ale tym razem nie była sama. Trzymała na ręku grubą chustę, a w niej zawiniętą małą śliczną dziecinę, która bardzo kaszlała i miała bardzo rozpaloną główkę. Po paru dniach maleństwo zmarło.
Nie wiedziałam wtedy co się stało, dlaczego doszło do tej bardzo smutnej i strasznej tragedii, dlaczego moja kuzynka urodziła dziecko, a nie miała męża. Po wojnie moja kuzynka wyszła za mąż, ale nigdy nie doczekała się dzieci. Po utracie maleństwa, które próbowała chronić, bardzo cierpiała. Pewnego dnia ktoś jej doniósł, że ten mężczyzna który ją zgwałcił, poznał kobietę i będzie się żenił. Ona więc przyjechała do nas i opowiedziała nam całą historię tej tragedii, którą kiedyś przeżyła w Zabojkach w swoim młodym wieku.
Mój dziadek Pałyga, przyjaźnił się z pewnym młodym Polakiem, który pochodził z Zabojek. Przed wojną powodziło mu się dość dobrze, więc uważał się za bogatego, a moja kuzynka w jego oczach była dla niego za biedna. Pewnego dnia, był pod wpływem alkoholu przyszedł do dziadka, ale w domu zastał tylko moją kuzynkę. Rzucił się na nią i ją zgwałcił. Po jakimś czasie moja kuzynka poczuła, że coś z nią dziwnego dzieje i jej brzuch zrobił się jakby okrąglejszy. Była już pewna, że spodziewa się dziecka. Kiedy po raz kolejny przyszedł ten człowiek, ona była w domu znowu sama, powiedziała mu o dziecku i tego, że bardzo się boi powiedzieć rodzicom, bo ją ojciec wygoni z domu. W tym bardzo niebezpiecznym dla Polaków czasie, mężczyzna zawsze miał przy sobie karabin. Wziął go do ręki i strzelił w sufit. Moja kuzynka bardzo się przestraszyła, a on powiedział, że jeśli ona komuś powie, że to jego dziecko, to on zrobi w jej brzuchu taką samą dziurę jak w suficie.
Biedna ukrywała się w domu jak mogła, aby nikt nie zauważył, że nosi w sobie dziecko, ale gdy już nie mogła więcej ukryć, powiedziała rodzicom. Mój dziadek bardzo ją zbił i krzyczał ,,czyje to dziecko” ona nie mogła powiedzieć, bo się bała, że jej oprawca dopuści się czynu, którego się odgrażał. Tego właśnie wieczoru uciekła do nas, ale i mojej mamie bała się powiedzieć, kto był ojcem dziecka którego się spodziewała. Gdy wróciła do domu, ojciec ją nadal źle traktował. Często siedziała w szopie i tam urodziła maleństwo. Nie chciała nikogo narażać na gniew ojca i tak tułała się z tym małym dzieciątkiem, czasem spała z nim w szopie, czasem na progu domu, bo ojciec nie chciał jej przyjąć do domu. Gdy poczuła, że z dzieckiem coś niedobrego się dzieje, przyszła znowu do nas, ale było już za późno. Słodkie maleństwo z dużymi ładnymi oczkami po paru dniach zmarło. W tym ciężkim dla wszystkich czasie, moja biedna kuzynka musiała przeżyć tak straszną dla niej tragedię i ta biedna dziecina, dla której los był tak okrutny, musiała tak szybko odejść z tego świata, i to dlatego, że pomimo wszyscy żyliśmy w strachu, biedzie i głodzie, niektórzy nadal uważali się za bogaczy.
Był rok 1944. Wszyscy pomału zaczęli wracać do domu, prócz mężczyzn którzy jeszcze walczyli. We wrześniu została otwarta szkoła, do której i ja zaczęłam chodzić. Była dziennie jedna lekcja w języku polskim, a pozostałe w języku ukraińskim. Ukraińcy zaczęli wprowadzać swoje rządy, przypominali Polakom co im obiecali Niemcy. Powtarzali ,,tu jest nasza Ukraina a was wszystkich wyrżniemy”. Polacy bardzo się bali, dochodziły do nas straszne wieści z sąsiednich wiosek. Ukraińcy w bestialski sposób mordowali Polaków kosą siekierą i sierpem, co mieli w zasięgu swojej ręki. Mordowali biedne niemowlęta i niedołężnych staruszków, wszystkich w których płynęła polska krew.
W naszej wiosce było dużo rodzin polsko-ukraińskich, więc każdy kto był spokrewniony z Polakami, bał się o swoją rodzinę. Moja wujenka była Polką, a wujek Ukraińcem. Pewnego dnia przyszli do nich Ukraińcy i kazali wujkowi wyprowadzić wujenkę przed dom. Wujenka ukryła się u rodziny, a oni myśleli że ona uciekła do stodoły, więc spalili stodołę.
Moja kuzynka Katarzyna Zacierka była zaprzyjaźniona z Olgą, która pochodziła z rodziny ukraińskiej. Olga podarowała Kasi parę kartek do malowania. Kasia wzięła je do domu i pokazała rodzicom. Na jednej z tych kartek było czternaście nazwisk. Jak się później okazało, to były nazwiska czternastu Ukraińców z Zabojek, którzy przystąpili do bandy i razem z nimi napadali na wioski.
Pewnego dnia dowiedzieliśmy się, że banda ukraińska zgromadziła się w lesie i szykują się, aby napaść w nocy na naszą wieś. Wtedy jednak, to chyba Opatrzność Boża czuwała nad nami. Tego dnia przyszły straszne burze i ulewy, deszcz zalał lasy i wioskę i nasi Ukraińcy wrócili do domu.
Moja kuzynka Katarzyna Zacierka ur. 03.04.1937 Zabojki (zdjęcie zrobione w Trzemesznie Lubuskim około 1946 r.).
Kuzynka, Katarzyna Zacierka z mężem Frankiem Gęślowskim i rodzicami. Franek ur.w Czernielowie.
Mijały dni, tygodnie, miesiące, ciągle żyliśmy w strachu. Teraz nie tylko baliśmy się Niemców, ale i Ukraińców, którzy kiedyś byli naszym dobrymi sąsiadami i z którymi nawzajem się wspieraliśmy, teraz okazało się, że są dla nas najgorszym katem.
Ciąg dalszy wspomnień jutro…
Opracowała Halina Dzik, e-mail: halinad40@wp.pl