„Martwa natura” z Rykowa i smutny epizod z życia generała Maryańskiego w czasach sowieckiej okupacji

Obraz był w naszym domu od zawsze. Mama i ciocia pamiętają z dzieciństwa, że wisiał na ganku domu, w którym osiedlili się po przyjeździe ze wschodu – przy ulicy Kościuszki w Minkowicach Oławskich. Dopiero kilkanaście lat temu dowiedziałam się, w jak osobliwy sposób trafił do naszej rodziny i kto jest jego autorem.

Janina Maryańska (1909-1986), Martwa natura, obraz namalowany przed 1940 r.

Losy obrazu opisał, nazywany przeze mnie wujkiem, Michał Kutny – brat mojej babci Stefanii Jarosławskiej. Po przeczytaniu maszynopisu jego wspomnień z dzieciństwa w Zarwanicy pod Złoczowem inaczej spojrzałam na malowidło…

W roku 1933 przygotowywałem się do szkoły dość starannie. Nie umiałem rozmawiać po polsku. W domu naszym i we wszystkich domach naszej wsi, jak i w okolicznych, od niepamiętnych czasów używany był język „ruski” (chachłacki). Wyjątek stanowiła rodzina Głowiaków w Berezi i Stojanowskich.
Dobrą szkołą języka polskiego była wieś Ryków, do której w 1928 roku przybyli koloniści z Rzeszowszczyzny. Zaraz po osiedleniu się Rykowianie postawili kościół, więc od 1930 roku należeliśmy do parafii Ryków. Przedtem podlegaliśmy pod parafię w Złoczowie. Do Rykowa szło się przez las – sośniną, ścieżką ok. 3 km i prawie tyle samo przez Kopanie koło Podzamcza. Przy rykowskim kościele była plebania, gdzie na 10 hektarowym gospodarstwie osobiście pracował ksiądz Jakubowski. Do pomocy miał Jasia i gosposię Kasię.

Mapa z ok. 1850 roku. Zarwanica i Ryków

Kościół w Rykowie (dziś wieś Polany) w 2020 roku. Fot. Lidia Opaczewska.

Po drugiej stronie szosy dominował gruby i wysoki mur, a na nim umocowane metalowe, zagięte słupki, na których przymocowano dodatkowo drut kolczasty. Zza muru widać było czubki drzew owocowych: jabłoni, grusz i czereśni. W głębi sadu był wspaniale utrzymany pałacyk z klombami kwiatów nasturcji i róż. Była to posiadłość pana generała Mariańskiego.
W kościele przed rozpoczęciem sumy, co niedzielę, pan generał z żoną i córką majestatycznie przekraczali balaski i zajmowali wygodne siedzenie po lewej stronie ołtarza, pod baldachimem. Zapamiętałem jego surową, szeroką, szarą twarz i potężne brwi i barki, a obok niego drobną postać kobiecą, której twarz okrywała siatka, a na głowie widniał potężny kapelusz. Pamiętam też córkę, starszą pannę tej dostojnej pary, skromnie ubraną w brązowym kapeluszu na drobnej głowie.

Kościół w Rykowie (dziś wieś Polany) w 2020 roku. Fot. Lidia Opaczewska.

Pan generał podobno „za karę” dostał od Piłsudskiego majątek w Rykowie, ponieważ był innych przekonań. Z tego powodu nie mógł pełnić czynnej służby w wojsku. Miał też przystojnego syna, którego tylko raz widziałem w pięknym galowym mundurze z szablą błyszczącą u boku, wzdłuż granatowych spodni z czerwonym lampasem. Mówiono, iż uczył się pilotażu. Kroczył w kościele w towarzystwie swoich rodziców, siostry i nieznanego mi „państwa”, a było to podczas procesji w dzień odpustu na Św. Piotra i Pawła w roku 1932. Generał tego dnia po raz pierwszy zezwolił wkroczyć „maluczkim” do jego posiadłości, ze śpiewem wiernych „Boże coś Polskę”. Miałem wtedy nieukończone 6 lat, a pamiętam to wydarzenie dobrze i czuję atmosferę tego zdarzenia, chyba byłem pilnym obserwatorem życia. (…)

Kościół w Rykowie (dziś wieś Polany) w 2020 roku. Fot. Lidia Opaczewska.

Ryków – wycinek mapy z ok. 1925 roku

Eksmisja generała Mariańskiego (listopad 1939 r.)

Z relacji mego ojca – byłego legionisty, uczestnika Kampanii Kijowskiej, zapamiętałem z dzieciństwa fragmenty opowiadań o generale Mariańskim, zamieszkałym we wsi Ryków powiat Złoczów. Generał Walerian Mariański otrzymał w darze od „Dziadka” Józefa Piłsudskiego niewielki dworek we wsi Ryków przy trasie Złoczów-Brzeżany. Podobno był socjaldemokratą, dlatego być może „Dziadek” odstawił go od dalszej służby, ale obdarzył skromnym dworkiem ze wspaniałym ogrodem i sadem ogrodzonym wysokim murem oraz kilkudziesięciohektarową posiadłością ziemską. (…)

Mapa z XIX wieku – Złoczów – Zarwanica – Ryków.

Generał Mariański jak na owe czasy był wielkim autorytetem wśród parafian, a przede wszystkim wśród kolonistów osiadłych po I wojnie z Rzeszowszczyzny. Po wkroczeniu sowieckich wojsk i objęciu władzy we wsi przez komunistów rykowskich narodowości ukraińskiej na razie nie był dyskryminowany. Mieliśmy nadzieję, że socjalista będzie traktowany na równi z komunistami. Ksiądz Jakubowski został wyrugowany ze swojej plebanii i kilkuhektarowej posiadłości i gospodarstwa, dlatego w obawie o życie zamieszkał czasowo u Józefa Domaradzkiego w Zarwanicy, który miał kontakty z generałem na co dzień za pośrednictwem zaufanych parafian.
Gdzieś w połowie listopada ksiądz Jakubowski zaproponował memu ojcu i jego bratu Antoniemu pomoc w przeprowadzce generała do Złoczowa. Generała Mariańskiego przesiedlono z jego majątku jesienią 1939 roku do Złoczowa. Kazano mu po prostu opuścić majątek w ciągu trzech dni. Miejscowi chłopi bali się udzielić mu pomocy, zatem staruszkowi przyszedł z pomocną dłonią ksiądz Jakubowski, mimo że już jesienią zabrano konie. Ksiądz osobiście poszedł do Domaradzkiego, mieszkającego na skraju wsi w Zarwanicy i prosił go o pomoc w przeprowadzce generała. Znalazł mu też kwaterę w Złoczowie za pośrednictwem innych księży.

Złoczów – pocztówka.

Stary Domaradzki zaproponował tę szlachetną przysługę wujkowi Antoniemu, który dopiero co wrócił z wojny i mojemu ojcu. Ojcu i Wujkowi nie trzeba było długo tłumaczyć. Mieli wprawę do szybkiej decyzji furmańskiej. Zaprzęgli konie i w tajemnicy nawet przed żonami raniutko pojechali rzekomo do księdza Jakubowskiego. Dopiero na drugi dzień ojciec opowiedział mamie o wrażeniach ze swojej furmanki. 
Ojciec opowiadał jak generał prosił milicjantów, aby pozwolili mu zabrać jego pierwszy oficerski mundur z armii austriackiej. Prosił błagalnie słowami:Panowie dajcie mi na pamiątkę, do grobu, przynajmniej ten mundur z mojej młodości! 

Ale brutalny odruch stróżów nowego ładu nie pozwolił na to. Padła odpowiedź ordynarnego sługusa:Będziesz miał w swoim czasie grobową deskę!
Na pamiątkę i w dowód wdzięczności córka generała ofiarowała dyskretnie ojcu obraz „Martwa natura” (papierosy i owoce), który osobiście namalowała. Pamiątka znajduje się w Minkowicach Oławskich u córki mojej siostry Stefanii nieboszczki. Wujkowi również dała obraz własnej twórczości. Pamiątka wujka prawdopodobnie jest u jego córki Emilii w Sławęcicach pow. Góra Śl.
Żona generała zmarła chyba w roku 1942, a córka prawdopodobnie doczekała się drugiego wyzwolenia, ale co się z nią stało potem? Podobno wyjechała na zachód jeszcze przed wkroczeniem Armii Radzieckiej po raz drugi, w obawie, że i do niej tym razem zajrzą prześladowcy.
Z materiałów otrzymanych z Towarzystwa Przyjaciół Lwowa we Wrocławiu wyczytałem, że generał Walerian Mariański był kierownikiem pociągu przy transporcie trumny z Żołnierzem Nieznanym ze Lwowa do Warszawy na Saski Plac. Zacytuję z pamięci część wiersza ze szkoły podstawowej:
Na Saskim Placu jest cichy grób 
Barwią się kwiaty u jego stóp
A w tymże grobie z świętymi rany
Leży nasz polski Żołnierz Nieznany... 

Stań tutaj chłopcze i uczyń ślub 
Że będziesz kochał zawsze ten grób...

Fragmenty wspomnień za: Michał Kutny, Losy rodziny Kutnych z Zarwanicy pod Złoczowem (1869-1945). Zarwanica –Złoczów –Lwów –Kraków –Katowice –Milkel –Kłodzko –Minkowice Oławskie, Zielona Góra 2019.


Walery Maryański vel Walerian Marjański / Mariański (1875-1946) – generał brygady Wojska Polskiego, olimpijczyk (strzelec), kawaler Orderu Virtuti Militari, znawca broni i balistyki. Był komendantem specjalnego pociągu, który przewiózł ze Lwowa do Warszawy trumnę z ciałem Nieznanego Żołnierza (wyjazd miał miejsce 1 listopada 1925 o godzinie 8:48). Wagony, poza trumną ze zwłokami, wiozły ponad setkę wieńców ofiarowanych przez lwowian oraz 56-osobową eskortę honorową.

W czasie przewrotu majowego (1926) opowiedział się po stronie rządowej, za co rok później przeniesiono go w stan spoczynku i wtedy zamieszkał w Rykowie koło Złoczowa.

Był działaczem Małopolskiego Towarzystwa Łowieckiego i Towarzystwa Szkoły Ludowej. Założył w Rykowie dom ludowy, sklep kółka rolniczego i mleczarnię. Założył też pierwszą w powiecie złoczowskim hodowlę bydła czerwonego polskiego. Był autorem kilku książek: Sport strzelecki i jego trening, Obrona przejścia przez rzekę, Forsowanie i obrona rzek, Przykład forsowania rzeki, Generał Rozwadowski (współautor) i licznych artykułów z zakresu wojskowości i łowiectwa.

Rodzina, którą tak obrazowo przedstawił Michał Kutny we wspomnieniach to żona Irena z domu Sobolewska, córka Janina (1909-1986) i syn Tadeusz (1913-1983).

Zob. Bogusław Szwedo, Na bieżni i w okopach. Sportowcy odznaczeni Orderem Wojennym Virtuti Militari 1914-1921, 1939-1945, Rzeszów 2011.

Kościół w Rykowie (dziś wieś Polany) w 2020 roku. Fot. Lidia Opaczewska.


Powojenne losy obrazu.

Janina Maryańska (1909-1986), Martwa natura, obraz namalowany przed 1940 r. Przód i tył obrazu.

Babcia przekazała mi go jako najstarszej wnuczce. Co teraz trochę dziwi, nie opowiadała o tym obrazie żadnych historii, a pamiętamy ją jako bardzo konkretną i nietuzinkową kobietę, która w obrazowy sposób dość często wspominała okres wojny.

Mieliśmy też dwa obrazy przedstawiające świętych, które były przywiezione z Zarwanicy, jednak to nasycona kolorami Martwa natura przykuwa do dziś uwagę. Może nie jest to dzieło o istotnych wartościach artystycznych, ale jego pochodzenie i związana z podarowaniem historia, budzi wielkie emocje. Obraz stał się łącznikiem ze światem moich kresowych przodków spod Złoczowa.

Michał Kutny tak opisał powyższą fotografię: Pierwsza pamiątka rodzinna po repatriacji z Kresów – z roku 1945. Od lewej: moja siostra Daniela, mama Eudokia, druga siostra Stefania, tata Piotr i kuzyn Jarosław. Z tyłu na ścianach domu wiszą obrazy przywiezione z Zarwanicy. Obraz Chrystusa Pod wezwaniem opieki nad domem był wizerunkiem, na podstawie którego ks. Jan Szewczyk malował swój obraz. Pierwszą fotografię wykonał wędrowny fotograf, gdy ja pełniłem po wojnie dalszą służbę wojskową. Powojenne warunki nie pozwalały odwiedzić rodziny przez ocalałego cudem syna i brata. Pierwszy urlop otrzymałem dopiero przed Sylwestrem w 1946 roku.

Z powojennymi losami obrazu wiąże się pewna anegdota. Babcia z dziadkiem przekazali go na loterię fantową w trakcie jednego z licznych wiejskich festynów. Traf jednak chciał, że obraz do nich powrócił – wylosowali go! Być może to sam generał Mariański w zaświatach dopilnował, by ten dar za okazaną mu pomoc, pozostał w naszej rodzinie. Dziś Martwa natura zajmuje zaszczytne miejsce w mojej jadalni i przypomina smutny kresowy epizod czasów sowieckiej okupacji.

Małgorzata Niżyńska z domu Rakowska, Minkowice Oławskie, kontakt: goosia1977@o2.pl