10 lutego 2025 roku mija 85. rocznica pierwszej, uważanej za najbardziej tragiczną, masowej deportacji Polaków, zamieszkujących Kresy II Rzeczypospolitej, w głąb ZSRR. Wśród zesłanych na nieludzką ziemię rodaków znaleźli się moi pradziadkowie po mieczu, Maria i Kajetan Hoffmannowie z Krzywołuki, którym poświęcam niniejsze wspomnienie.
1. Wartość rodzinnych spotkań
Dorastałam w domu dziadków po mieczu, Eugenii i Bronisława Śliwińskich, w Pępicach pod Brzegiem, na Dolnym Śląsku, w wielopokoleniowej rodzinie. Nasz dom rodzinny, od kiedy sięgam pamięcią, tętnił życiem. Często przyjeżdżali do nas w odwiedziny bliżsi i dalsi krewni, wszyscy rodem z Kresów. Wspólnie spędzony czas obfitował w rozmowy na różne kresowe tematy. Wspominano nie tylko tragizm wojny, ale również podejmowano tematykę kulinarną, szkolną, religijną, historyczną, etc. Kresowość została utrwalona w mojej pamięci właśnie poprzez usłyszane w dzieciństwie wspomnienia przodków. Od początku miałam możliwość/przywilej/szczęście przysłuchiwania się ich rozmowom, a później aktywnego w nich uczestniczenia, zadawania pytań, zapamiętywania poznanych faktów, z czasem notowania usłyszanych historii i wreszcie szkicowania powinowactw rodzinnych w formie diagramów genealogicznych. Pierwszym i głównym źródłem informacji była babcia, Eugenia Śliwińska z domu Hoffmann, oraz jej młodsi bracia: Ludwik Hoffmann z Warszawy i Leon Hoffmann z Kędzierzyna-Koźla (dziadka Bronisława Śliwińskiego nie dane mi było poznać – zginął tragicznie ćwierć wieku przed moim urodzeniem).

Ludwik Hoffmann z żoną Barbarą i siostrą Eugenią Śliwińską podczas oglądania rodzinnych zdjęć, Kędzierzyn-Koźle 05.07.1992 r. Źródło: archiwum Bożeny Stefańskiej
Analizowałam życie przodków przez pryzmat i porównanie ich życiowych doświadczeń zdobytych na Wschodzie przed i podczas wojny, oraz na Zachodzie po wojnie. Zauważałam dysonans, dwa kompletnie różne światy: piękne i dostatnie Kresy oraz obcy i trudny Zachód, których jedynym spoiwem byli przodkowie. Podejrzewałam nawet swoich przodków o zbytnie idealizowanie Kresów. Ten dość powierzchowny stan mojej wiedzy o rodzinnych Kresach trwał kilkanaście lat. W tym czasie pokolenie moich dziadków odeszło, a ja opuściłam dom rodzinny, udając się w daleki świat, całkowicie pozbawiony kresowych świadków i śladów. Podskórnie czułam jednak, że to nie jest koniec mojej przygody z Kresami.
Przełomem okazał się rok 2020, kiedy poznałam dwóch kuzynów-genealogów z USA i nawiązałam z nimi współpracę. Zaowocowało to wzajemnym udostępnianiem istotnych informacji i dokumentów oraz konkretnymi działaniami. Nasza wiedza o przodkach została usystematyzowana, w niektórych obszarach skorygowana i ostatecznie przybrała kształt publikacji „Moje genealogiczne poszukiwania” oraz licznych opracowań, zamieszczonych na łamach Archiwum Kresowego, autorstwa kuzyna dr Czesława Kuliczkowskiego z USA. Czynnikiem motywującym mnie do głębszego zainteresowania się genealogią była również postać, kresowa działalność i spotkania z prof. Stanisławem Nicieją, wieloletnim rektorem Uniwersytetu Opolskiego, wybitnym znawcą Kresów i moim sąsiadem z Pępic.

Prof. Stanisław Nicieja podczas kresowego spotkania (z lewej), Pępice, 13.09.2020 r. Jedna z dedykacji otrzymanych przez autorkę niniejszego wspomnienia (z prawej), Opole, 17.08.2021 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Godni wymienienia są również dawni mieszkańcy Pępic zza Odry, którzy głównie w latach 90. ubiegłego wieku przyjeżdżali do nas w celu odwiedzenia swoich domów rodzinnych i pokazania ich potomkom. W kilku przypadkach, z racji znajomości języka niemieckiego, byłam poproszona o towarzyszenie im w charakterze tłumacza PL-D. Z podziwem przypatrywałam się wtedy ich dokumentom rodzinnym – albumom z opisanymi zdjęciami, drzewom genealogicznym, przysłuchiwałam się opowieściom z dziejów ich przodków w Pampitz. Nie przypuszczałam wówczas, że za kilkanaście lat podobne genealogiczne dzieła będą również i moim udziałem.
2. Wszystkie drogi prowadzą do… Krzywołuki
Wacław, Antonina, Feliksa, Leopold, Ludwik, Kajetan, Julian, Aniela, Marian, Jan
Tymczasem przenieśmy się prawie 200 lat wstecz na Podole, do Krzywołuki, niepozornej wsi położonej w powiecie czortkowskim, w południowo-zachodniej części województwa tarnopolskiego. To ona jest kolebką rodu Hoffmannów (stąd wywodzą się również moi przodkowie Śliwińscy, którym poświęcę osobne wspomnienie). Krzywołuka na przestrzeni ok. 200 lat poprzedzających II wojnę światową była etnicznie i wyznaniowo zdominowana przez Rusinów. Podając za Business Directory 1929, Krzywołuka liczyła wówczas 717 mieszkańców (609 Rusinów, 84 Polaków i 24 Żydów). Obecnie wieś zamieszkują 224 osoby.

Cerkiew w Krzywołuce, Krzywołuka, 20.09.2024 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
To właśnie tam, w drugiej połowie wieku XIX, mój prapradziadek Wacław (Wenzel) Hoffmann, znalazł własne miejsce na ziemi, realizując swoje rodzinne i zawodowe powołanie życiowe. Nazwisko prapradziadka może sugerować, że najprawdopodobniej nie był autochtonem. W przeszukiwanych dostępnych zbiorach nie natknięto się na jakiekolwiek księgi metrykalne przodków Wacława, co może faktycznie sugerować, że był przybyszem. W aktach urodzenia dzieci Wacława widnieje zapis, że Wacław był kucharzem oraz synem Jana i Marii Wolak.

Kopia wyciągu z księgi urodzeń parafii św. Anny w Jazłowcu – Ludwik Hoffmann, ur. 03.08.1877 r. w Krzywołuce nr 56, rodzice: Wacław Hoffmann kucharz, syn Jana i Marii Wolak oraz Antonina z domu Kamińska, córka Jakuba i Katarzyny z domu Jezierska. Rodzice chrzestni: Maciej Kuliczkowski z Jazłowca i Katarzyna Reiche z Jazłowca. Źródło: archiwum Franka Grzesiowskiego.
W rodzinnym archiwum kuzyna Czesława Kuliczkowskiego istnieją zapiski z ustnych przekazów najstarszych wnuków Wacława, z których dowiedzieć się można o tym, że Wacław Hoffmann przybył do Galicji jako osadnik wraz z dwoma młodszymi braćmi prosto z Berlina. Początkowo zamieszkali w Buczaczu, zatrudniając się w hotelowej restauracji, a następnie w Czortkowie, prowadząc własną restaurację. I tutaj następuje luka w ustnie przekazywanej w rodzinie historii trzech braci Hoffmannów. Kolejnym miejscem po Berlinie, Buczaczu i Czortkowie jest już Krzywołuka, gdzie na stałe osiadł tylko Wacław Hoffmann i założył tam własną rodzinę.

Wacław Hoffmann (ur. w 1838 r.), zm. 14.12.1898 r. w Krzywołuce nr 181 w wieku 60 lat, pozostawił żonę Antoninę Kamińską. Kopia wyciągu z księgi zgonów parafii św. Anny w Jazłowcu. Źródło: archiwum Franka Grzesiowskiego.
Wybranką jego serca była pochodząca z Nowosiółki Jazłowieckiej Antonina Kamińska (23.11.1852-22.10.1921). Jej rodzicami byli: Jakub Kamiński (*1814) i Katarzyna Jezierska (*20.02.1817). Dziadkami Antoniny byli: Mikołaj i Anna Kamińscy oraz Marcin i Anna Jezierscy. Praprababcia Antonina była najstarszym dzieckiem i miała sześcioro rodzeństwa: Ludwika, Mariana, Wojciecha, Wiktora, Petronelę i Michalinę.

Antonina Hoffmann (ur. 23.11.1852 r.), zm. 22.10.1921 r. w Krzywołuce nr 108 w wieku 70 lat, wdowa po Wacławie, z domu Kamińska. Kopia wyciągu z księgi zgonów parafii św. Anny w Jazłowcu. Źródło: archiwum Franka Grzesiowskiego.
Rok urodzenia prapradziadka Wacława Hoffmanna 1838 został ustalony na podstawie jego aktu zgonu – zmarł w 1898 w wieku 60 lat. Analizując akty urodzeń i zgonów potomków Wacława, można stwierdzić, że życie rodziny Hoffmannów toczyło się w Krzywołuce w trzech domach: nr 56 do roku 1895, następnie nr 181 do roku 1898 i nr 108 do 10.02.1940 roku. Wacław i Antonina Hoffmannowie mieli ośmioro dzieci: Feliksę, Leopolda, Ludwika, Kajetana, Juliana, Anielę, Mariana i Jana. Czworo najmłodszych pociech zmarło w wieku dziecięcym. Ludwik zmarł w wieku 34 lat, nie zostawiwszy po sobie potomstwa. Córki Leopolda zmarły w wieku nastoletnim, a syn wyemigrował do Argentyny i nie posiadamy informacji o jego dalszym losie. Współcześnie, ród Hoffmannów reprezentują zatem potomkowie córki Feliksy, których przedstawicielem jest Czesław Kuliczkowski, oraz potomkowie syna Kajetana, do których zaliczam się ja.

Wykres genealogiczny najbliższych potomków – dzieci i wnuków, Wenzela i Antoniny Hoffmannów, Wrocław, 2020 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
3. Czas rozwoju i świetności
Kajetan, Maria, Aniela, Emilia, Bronisław, Eugenia, Franciszek, Józefa, Ludwik, Leon
Wszystkie dzieci Wacława i Antoniny Hoffmannów urodziły się w Krzywołuce w domu nr 56. Po osiągnięciu dojrzałości i zmianie stanu cywilnego, najstarsza córka Feliksa wraz z mężem Jakubem Marcinkowskim zamieszkała w Jazłowcu, Ludwik wraz z żoną Eleonorą Bednarowską w Nowosiółce Jazłowieckiej, natomiast w Krzywołuce pozostali bracia: Leopold z żoną Anną Lubieniecką i Kajetan z żoną Marią Grzesiowską.

Kopia wyciągu z księgi urodzeń parafii św. Anny w Jazłowcu – Kajetan Hoffmann, ur. 30.10.1880 r. w Krzywołuce nr 56, rodzice: Wacław Hoffmann, rolnik, syn Jana i Marii Wolak oraz Antonina z domu Kamińska, córka Jakuba i Katarzyny z domu Jezierska. Rodzice chrzestni: Józef Kamiński, kowal w Rzepińcach i Maria Czajkowska, żona Jana. Źródło: archiwum Franka Grzesiowskiego.
Bracia Leopold i Kajetan wiedli w rodzinnej Krzywołuce dostatnie życie, oddając się w symbolicznym ujęciu pozytywistycznej pracy u podstaw, z biegiem lat stali się właścicielami największego we wsi gospodarstwa rolnego oraz pasieki, specjalizującej się w produkcji miodu i trunków miodowych. Byli niezwykle przedsiębiorczy i kładli nacisk na nieustanny rozwój i edukację swoich potomków. W ich gospodarstwie pracowali rusińscy najemnicy.
Leon Hoffmann, najmłodszy syn Kajetana i Marii, w złożonym 22.08.1990 roku w Sądzie Wojewódzkim w Opolu pozwie o odszkodowanie za pozostawione mienie zabużańskie, tak opisał rodzinne gospodarstwo: Gospodarstwo rolne Kajetana i Marii Hoffmannów obejmowało 19 morgów austriackich ziemi ornej, 2 morgi lasu oraz ok 1 ha ogrodu wraz z podwórzem, domem mieszkalnym i budynkami gospodarczymi Poza budynkami gospodarczymi znajdował się pasiecznik i 120 rodzin pszczelich, w pasieczniku wybudowany stebnik murowany z kamienia z dachem konstrukcji drewnianej kryty strzechą słomianą. W pasieczniku rosło ponad 20 szt. drzew owocowych w wieku ok. 10 lat. W skład budynków gospodarczych wchodziły: stodoła o długości 40 m i szerokości 12 m, drewniana z dachem krytym strzechą ze słomy, stajnia murowana z cegły z dachem drewnianym krytym strzechą ze słomy Dom mieszkalny o długości 22 m i szerokości 10 m, dwurodzinny, murowany z cegły z dachem konstrukcji drewnianej krytym blachą cynkowaną. Inwentarz żywy stanowiły 3 konie robocze i jeden źrebak dwuletni, oraz 3 krowy dojne i 3 szt. jałowizny, 2 szt. trzody i ok. 80 szt. drobiu. Gospodarstwo wyposażone było w 1 wóz, 1 sanie, 1 młockarnię, 1 sieczkarnię napędzaną kieratem oraz liczne narzędzia gospodarcze.
Pradziadek Kajetan Hoffmann urodził się 30.10.1880 roku. Ok. roku 1907 ożenił się z Marią Grzesiowską z Browar koło Jazłowca, urodzoną 08.01.1885 roku. Jej rodzicami byli Mikołaj Grzesiowski (05.12.1848-1922) i Anastazja z domu Grzebieniowska, a dziadkami: Franciszek Grzesiowski i Agnieszka z Wierzbickich oraz Aleksander Grzebieniowski i Magdalena z Krzeczkowskich. Prababcia Maria miała pięciu braci: Antoniego (09.11.1876-02.11.1945), Michała (*29.09.1879), Franciszka (04.10.1882-06.10.195), Kazimierza (*26.08.1887) i Józefa (19.03.1890-1957).

Maria Hoffmann oraz jej bracia Grzesiowscy, od lewej: starszy o 9 lat Antoni, starszy o 3 lata Franciszek i młodszy o 5 lat Józef. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Rodzice i bracia Marii, mając na uwadze dobro córki i siostry, zaplanowali jej przyszłość w jazłowieckim klasztorze sióstr niepokalanek w charakterze siostry zakonnej. W tym celu Maria uczęszczała do przyklasztornej 7-klasowej szkoły podstawowej dla dziewcząt. Następnie rozpoczęła nowicjat, ale… wytrzymała tam tylko dwa tygodnie. Stan duchowny widocznie nie był jej pisany.
Wkrótce wyszła za mąż i kolejno urodziła ośmioro dzieci: Anielę Honoratę (01.1909-07.02.1909), Emilię Józefę (1910-05.08.1913), Bronisława (1911-03.1944), Eugenię – moją babcię (03.01.1913-17.06.1998), Franciszka (1916-1943), Józefę (1918-03.1945), Ludwika (06.02.1920-25.01.2005) i Leona (24.02.1925-11.07.1992). Dwie najstarsze córki zmarły w wieku dziecięcym, synowie otrzymali staranne wykształcenie, córki Eugenia i Józefa, wbrew swoim ambicjom, ale zgodnie z wolą rodziców, zakończyły edukację na poziomie 4. klasy szkoły podstawowej i przysposobione zostały do przyszłej roli żony i matki. Eugenia w lipcu 1930 roku wyszła za mąż za pochodzącego z Krzywołuki rolnika Bronisława Śliwińskiego (31.08.1909-20.05.1951), a Józefa kilka lat później poślubiła stolarza Juliana Uruskiego (+03.1945) z Zaleszczyk Małych koło Jazłowca. Bronisław ożenił się z Anną nacji ukraińskiej z Krzywołuki i pracował w policji. Ludwik i Leon jako najmłodsi z rodzeństwa pozostali w domu rodzinnym nr 108. Tuż przed wybuchem II wojny światowej Ludwik ukończył gimnazjum, a Leon szkołę podstawową.

Świadectwo szkolne Leona Hoffmanna z Krzywołuki, syna Kajetana i Marii Hoffmannów, wnuka Wacława i Antoniny Hoffmannów, Krzywołuka, 28.06.1932 r. Źródło: archiwum Bożeny Stefańskiej.
Największą chlubą rodziców Kajetana i Marii był syn Franciszek, absolwent Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, pracownik naukowy Wyższych Zakładów Polskich we Lwowie, tłumacz języka niemieckiego. Kiedy przyjeżdżał na wakacje w rodzinne strony, budził powszechny podziw i uznanie.

Gmach główny Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, którego absolwentem był Franciszek Hoffmann z Krzywołuki, syn Kajetana i Marii Hoffmannów. Lwów, 29.09.2013 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Urodzony w Jazłowcu w 1939 roku kuzyn Frank Grzesiowski z USA, autor udostępnionego opisu genealogicznego rodu Grzesiowskich „Descendants of Mikołaj Grzesiowski”, wnuk Antoniego Grzesiowskiego, najstarszego brata prababci Marii, w mailu z 14.02.2020 roku tak wspomina rodzinę moich pradziadków Hoffmannów: Droga Ewo, w rodzinnym gronie moich rodziców często rozmawiano o Jazłowcu. Wspominano też Hofmanów, bo to była ważna rodzina dla mojego ojca, ale też wyjątkowo pokrzywdzona przez los – Sybir, zamordowanie rodziny Bronisława w Krzywołuce i Uruskich w Zaleszczykach Małych oraz Franciszka Hofmana, który jako student przyjeżdżał na wakacje i był powszechnie podziwiany. Być może z tego powodu moi rodzice nadali mi jego imię. Za wszelkie skany pamiątek z tamtych czasów z góry serdecznie dziękuję. Łączę serdeczne pozdrowienia, Franek.
W naszym domu rodzinnym w skromnym archiwum kresowych eksponatów pamiętam wielokrotnie oglądane w dzieciństwie jedyne zdjęcie przedstawiające 25-letniego Franciszka Hoffmanna, spacerującego we Lwowie przystojnego mężczyznę, ubranego w garnitur. Na rewersie zdjęcia widniała dedykacja „Carissimo frati ad memoriam, F., Lwów, 3.V.1941 r.”. Najprawdopodobniej adresatem tej pamiątki był starszy brat Franciszka, Bronisław Hoffmann. Po wielu latach próbowałam odnaleźć to zdjęcie w domu w Pępicach, ale bez powodzenia. Bezpowrotnie zniknęły również dwa inne cenne zdjęcia: jedno przedstawiało Wiktora Hoffmanna z Argentyny, syna Leopolda, a drugie wykonane zostało krzywołuckiej elicie, tzn. kierownikowi szkoły, Kajetanowi i Leopoldowi Hoffmannom, oraz kilku innym Polakom. Mężczyźni siedzieli na krzesłach w typowej pozie tj. z dłońmi opartymi na kolanach. Przypuszczam, że zaginione zdjęcia mogły zostać wypożyczone na wieczne oddanie. Szkoda. Zachowałam je w pamięci i gdybym posiadała dar plastyczny, myślę, że mogłabym je odtworzyć…
4. Deportacja na Sybir
Kajetan, Maria, Ludwik
Świetność rodu Hoffmannów brutalnie przerwał wybuch II wojny światowej, zwłaszcza fakt wkroczenia 17.09.1939 roku sowietów na tereny wschodnie II RP. Jednak najbardziej bolesną dla moich pradziadków datą jest niewątpliwie 10.02.1940 roku. Pod osłoną tej sobotniej bardzo mroźnej lutowej nocy funkcjonariusze NKWD wtargnęli do domu Hoffmannów z rozkazem ich opuszczenia przez wszystkich obecnych domowników. Czas na spakowanie kilku niezbędnych osobistych drobiazgów, odzieży i prowiantu wynosił zaledwie 10 minut. Okrutny los wypędzenia z domu rodzinnego bez żadnego wyroku sądu, wbrew woli deportowanych i na drodze brutalnej przemocy, stał się udziałem 66-letniego Leopolda i jego 58-letniej żony Anny, 60-letniego Kajetana i jego 55-letniej żony Marii, oraz dwóch najmłodszych synów Kajetana i Marii: 20-letniego Ludwika i 15-letniego Leona, którzy zostali wymienieni pośród 11 144 obywateli RP wywiezionych w 1940 r. z zachodnich obwodów Białoruskiej SRR i Ukraińskiej SRR (Indeks represjonowanych, Deportowani w obwodzie mołotowskim, t. XX, s 205-206, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2010).
Deportacja Polaków była przemyślaną i zaplanowaną zbrodnią, prowadzoną w brutalny sposób i traktowaną nie tylko jako formę walki z wrogiem ustroju ZSRR, ale przede wszystkim jako unicestwienie polskich elit. Być może Hoffmannowie, ze względu na wartości, jakimi kierowali się w życiu, oraz względną majętność, zaliczali się do znaczących osób, niejako nadających ton lokalnemu środowisku i to zadecydowało o ich deportacji? Wielokrotnie zastanawiałam się, czy pradziadkowie, pospiesznie opuszczając swoje domy 10.02.1940 roku i pozostawiając dorobek całego życia, przeczuwali, że już nigdy nie będzie im dane wrócić do Krzywołuki?
Deportacja 10.02.1940 roku uważana jest za najtragiczniejszą spośród wszystkich przeprowadzonych deportacji Polaków w głąb ZSRR. Podczas postoju pociągu z wagonów wynoszono ciała, w większości dzieci i starców, i pozostawiano je w śniegu tuż przy torach kolejowych. W trakcie jednego z pierwszych postojów, dzięki wyrwaniu kilku desek w podłodze wagonu, 15-letniemu Leonowi udało się zbiec z transportu i tym samym uniknąć syberyjskiej gehenny. Ludwik, straszy syn Kajetana i Marii, postanowił towarzyszyć rodzicom i opiekować się nimi oraz stryjostwem podczas drogi w nieznane. Transport Hoffmannów oznaczony symbolem M-240-4 ostatecznie zatrzymał się 27.02.1940 roku na stacji Mendelejewo. Stamtąd rodzinę Hoffmannów przewieziono do miejscowości Sałym, powiat Kosa, Kraj Permski.

Kutasz, Rosja. Zesłańcy latem pracowali przy koszeniu trawy, zimą w tajdze przy wyrębie drzew. Fot. ks. Andrzej Obuchowski, 2013 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Czekała na nich katorżnicza, przymusowa praca w syberyjskiej tajdze przy wyrębie lasów w ekstremalnych warunkach pogodowych. Pozostała w Krzywołuce córka Kajetana i Marii, Eugenia Śliwińska, moja babcia, posyłała rodzinie paczki z żywnością i innymi niezbędnymi artykułami, które do zesłańców często docierały w bardzo okrojonej postaci, „gubiąc” po drodze swoją zawartość. Anna, Leopold i Kajetan zmarli na syberyjskiej ziemi z wycieńczenia, głodu, zimna i nieludzkich warunków tuż na początku zesłania, ok. roku 1941, w krótkich odstępach czasu.

Gornoałtajsk, Rosja. Mogiła represjonowanych w latach 30. i 40. XX wieku zesłańców i zarazem symboliczny grób Kajetana Hoffmanna. Fot. ks. Andrzej Obuchowski, 2013 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
W 1942 roku, na wskutek ogłoszonej amnestii, umożliwiającej polskim zesłańcom m.in. swobodne przemieszczanie się po ZSRR i pracę w lżejszych warunkach, Ludwik z mamą Marią udał się do Omskiego Obwodu, znajdując zatrudnienie w sowchozie. W 1943 roku wstąpił w szeregi tworzonej pod auspicjami Moskwy Dywizji im. Tadeusza Kościuszki.

Ludwik Hoffmann, syn Kajetana i Marii Hoffmannów, który przeżył deportację na Sybir, Kraków, 28.06.1945 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Maria pozostała sama na nieludzkiej ziemi do końca wojny. Do Polski w nowych granicach powróciła w ramach jednej z akcji repatriacyjnych, część z liczącej prawie 5000 km drogi, pokonała pieszo.

Pomnik Zesłańcom Sybiru wzniesiony we Wrocławiu na Skwerze Sybiraków obok kościoła św. Bonifacego – jedno z 11 miejsc we Wrocławiu związanych z upamiętnieniem tragedii Polaków na nieludzkiej ziemi. Sylwetka pomnika o wysokości 12 metrów, przedstawiając Krzyż łaciński przebijający mur, symbolizuje zwycięstwo Krzyża nad murem przemocy i nienawiści. Obok pomnika umieszczono dwa czworoboczne bloki z czarnego granitu, na których wyryto napis: Pomnik ten wznieśli Sybiracy i Rodacy, pamięci wszystkich zesłańców i ofiar, ku przestrodze przyszłych pokoleń, wdzięczni Bogu za ocalenie i powrót z nieludzkiej ziemi – sowieckiego piekła. Wrocław, wrzesień 2000 r. Fot. Ewa Agnieszka Śliwińska, lipiec 2020 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
5. Terror i ludobójstwo na Kresach
Bronisław, Eugenia, Franciszek, Józefa
Potomkowie Kajetana i Marii: Bronisław, Eugenia, Franciszek i Józefa, którzy uniknęli deportacji na Sybir, czas wojny przeżywali w swoich miejscowościach, w swoich domach, ale doświadczyli życia w nieustannym lęku, nękani napadami i szantażem ukraińskich nacjonalistów, w większości swoich sąsiadów, którzy wręcz szczycili się ludobójstwem Polaków.
Tylko Eugenii, mojej babci, udało się doczekać końca wojny.
Bronisław został zamordowany przez ukraińskich nacjonalistów z oddziałów OUN-UPA w marcu 1944 r. w rodzinnym domu w Krzywołuce. Uzbrojeni banderowcy wkroczyli do domu z nakazem „Brońku, chody z nami”. Bronisław odmówił. Został rozstrzelany w obecności wszystkich obecnych członków rodziny. Świadkiem zbrodni była siostra Eugenia Śliwińska wraz z rodziną, na której barkach spoczął smutny obowiązek zorganizowania w nieludzkim i jakże trudnym czasie pochówku starszego brata. Informacja o zabójstwie Bronisława Hoffmanna we wsi Krzywołuka widnieje również w: Władysław Kubów, Terroryzm na Podolu, str. 56, Warszawa 2003 r.

Informacja o zabójstwie Bronisława Hoffmanna we wsi Krzywołuka: Henryk Komański, Szczepan Siekierka, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946, wyd. 2. popr, Wrocław: Nortom, 2006, s. 190. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Los Franciszka pozostał nieznany. Ostatnią wiadomością, którą przekazał rodzinie, był krótki list wraz z lwowskim jego zdjęciem z datą 03.05.1941 r. Powojenne wieloletnie poszukiwania Franciszka, które zainicjował młodszy brat Ludwik, a realizował Polski Czerwony Krzyż, nie przyniosły rezultatów. W świetle uzyskanych przeze mnie informacji z Archiwum IPN z 16.04.2021 roku, Franciszek Hoffmann jeszcze w grudniu 1943 roku figurował na liście osadzonych we lwowskim więzieniu pracowników naukowych Wyższych Zakładów Polskich. Prawdopodobnie został stracony przez sowietów lub umarł w więzieniu we Lwowie. Pismo do Archiwum Instytutu Hoovera z prośbą o poszerzenie kwerendy i udostępnienie kopii dokumentacji dotyczącej Franciszka Hoffmanna zostało wysłane. Czekamy na odpowiedź i weryfikację.

Wynik kwerendy nt. losów wojennych Franciszka Hoffmanna przeprowadzonej w materiałach i bazach danych znajdujących się w dyspozycji Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie z 22.04.2021 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Józefę wraz z jej rodziną banderowcy zamordowali w sposób bestialski w marcu 1945 roku w Zaleszczykach Małych koło Jazłowca. Rzeź wszystkich Polaków zamieszkałych w Zaleszczykach Małych miała miejsce w marcu 1945 r. Zmasakrowane zwłoki, leżące rzędem na kilku furmankach, przywieziono do Jazłowca i pogrzebano w zbiorowej mogile na miejscowym cmentarzu (na podstawie wspomnień Apolinarego Kuliczkowskiego zamieszczonych w 17. tomie „Kresowej Atlantydy” Stanisława Niciei, wydanej w 2021 r.). Jedyną pamiątką po Józefie jest wałek do ciasta wykonany w 1945 r. przez Juliana Uruskiego, jej męża, i podarowany szwagierce Eugenii Śliwińskiej. Wałek po dziś dzień znajduje się jako cenna pamiątka ze Wschodu w naszym domu rodzinnym w Pępicach.

Wałek do ciasta wykonany w 1945 r. przez Juliana Uruskiego i podarowany szwagierce Eugenii Śliwińskiej. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.

Tablica upamiętniająca Polaków pomordowanych na Kresach Wschodnich ufundowana przez społeczeństwo Brzegu w sierpniu 1997 r., Cmentarz komunalny w Brzegu przy ul. Starobrzeskiej, Brzeg, 02.11.2024 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
6. Roboty przymusowe w III Rzeszy
Leon
W lutym 1940 roku 15-letni Leon Hoffmann ucieczką z transportu na Sybir uniknął zesłania na nieludzką ziemię. Z obawy przed odnalezieniem i srogim ukaraniem przez NKWD, ukrywał się z dala od rodzinnej Krzywołuki, m.in. w Czortkowie, gdzie w 1942 r. podczas ulicznej łapanki został schwytany przez Niemców i wywieziony na przymusowe roboty do Okręgu Rzeszy Kraju Sudetów, do dużego gospodarstwa rolnego Franza Knorra w miejscowości Altstadt nr 96, powiat Mährisch Trübau Ost (obecnie: Morawy, Czechy). Gospodarstwo było prowadzone przez żonę Franza Knorra, gospodarz przebywał na froncie. Oprócz Leona, zajmującego się końmi, i jego dwóch współtowarzyszy niedoli, na gospodarstwie pracowały Ukrainki, które zajmowały się krowami. Leon był zmuszony do pracy w gospodarstwie Franza Knorra w okresie od 15.01.1942 do 09.05.1945.

Leon Hoffmann (z lewej) z kuzynką Stanisławą Grzesiowską i NN, Ludów Śląski k. Strzelina, druga połowa lat 40. XX w. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
7. Ocaleni
Maria, Eugenia, Ludwik, Leon
Rodzina moich pradziadków Kajetana i Marii Hoffmannów została niezwykle okrutnie doświadczona przez wojenny los. Połowa z sześciorga dorosłych ich dzieci: Bronisław, Franciszek i Józefa straciła życie w wyniku bestialskiego mordu ukraińskich i sowieckich oprawców, syn Ludwik został zesłany na Sybir, a syn Leon został przymusowym robotnikiem III Rzeszy. Pradziadek Kajetan zakończył życie na Sybirze w warunkach urągających ludzkiej godności.
Prababcia Maria Hoffmann (08.01.1885-04.05.1969) po dotarciu z zesłania do Polski, początkowo zamieszkała na krótko u syna Ludwika w Krakowie, a następnie przeprowadziła się na Dolny Śląsk do Pępic i zamieszkała z córką Eugenią Śliwińską i jej rodziną. Najmłodszy brat Marii, Józef Grzesiowski z Browar koło Jazłowca, osiadł wraz ze swoją rodziną w Ludowie Śląskim koło Strzelina. Z racji niedalekiej odległości (35 km) pomiędzy Ludowem Śląskim i Pępicami, rodziny Hoffmannów, Grzesiowskich i Śliwińskich w latach powojennych często odwiedzały się i kontakt familijny między kolejnymi pokoleniami pozostał do dzisiaj. Marię kilkakrotnie w ciągu roku odwiedzał w Pępicach syn Ludwik z rodziną z Warszawy. Mimo przeżytych tragedii, prababcia Maria umiała cieszyć się życiem i była dumna z osiągnięć swoich wnuków zarówno tych miejscowych, tzn. pępickich (Zbigniewa, Franciszka, Zdzisława i Bożeny) jak i tych warszawskich (Krzysztofa i Ewy). Charakteryzowała się bezpośredniością, może nawet lekką szorstkością, nie lubiła litości i użalania się nad swoim losem, lubiła pracować. Miała piękny kaligraficzny charakter pisma, w kontaktach z córką Eugenią posługiwała się wschodnim dialektem, ale wobec młodszego pokolenia używała wyłącznie języka polskiego literackiego. Chętnie udzielała odpowiedzi na pytania, jak było na Wschodzie. Miała świadomość upływającego czasu – pod koniec życia powiedziała metaforycznie: Wydaje mi się, że dopiero weszłam do tego domu jednymi drzwiami, a już trzeba wychodzić drugimi drzwiami.

Fotografia ślubna Leona Hoffmanna, od prawej: Eugenia Śliwińska – siostra, Paulina Grzesiowska – wujenka oraz Maria Hoffmann – matka, Ludów Polski, 30.09.1951 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Za pozostawione na Kresach mienie rodzina Hoffmannów – Maria i jej synowie Ludwik i Leon – nigdy nie otrzymała żadnej rekompensaty. Zesłanie na Sybir w ocenie instytucji reprezentujących państwo polskie nie było ku temu wystarczającym powodem… Prababcia Maria Hoffmann zmarła w domu w Pępicach 04.05.1969 roku w wieku 84 lat, spoczywa na cmentarzu w Pępicach.
Babcia Eugenia Śliwińska (03.01.1913-17.06.1998) po zakończonej wojnie wraz z mężem Bronisławem (31.08.1909-20.05.1951) i synami: Zbigniewem (24.07.1934-03.12.2008) i Franciszkiem (18.09.1936-16.08.2016) – moim tatem, przybyła do Pępic w czerwcu 1946 roku. Trudne lata powojenne, naznaczone żałobą po stracie najbliższych, dzięki wzajemnemu wsparciu i pomocy bliskiej i dalszej rodziny oraz tytanicznej pracy i zaradności udało się przeżyć rodzinie Śliwińskich w spokoju, z nadzieją na lepszą przyszłość.

Bronisław i Eugenia Śliwińscy, dziadkowie po mieczu autorki opracowania, repatrianci z Krzywołuki wraz z synami: Zbigniewem i Franciszkiem, Brzeg, 13.09.1950 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Spokojne i ułożone ich życie przerwała 20.05.1951 r. tragiczna śmierć Bronisława, który został potrącony przez samochód prowadzony przez pijanego sowieckiego żołnierza, miał 42 lata, spoczywa na cmentarzu przy ul. Ofiar Katynia w Brzegu. Eugenia zmarła w domu w Pępicach w wieku 85 lat, spoczywa na cmentarzu w Pępicach.
Wujek Ludwik Hoffmann (06.02.1920-25.01.2005) po wojnie służył w Ludowym Wojsku Polskim najpierw w Krakowie, a następnie w Warszawie, służbę wojskową zakończył w randze pułkownika sił powietrznych. Ożenił się z Barbarą Kostrzewą (04.12.1922-02.01.2002). Ludwik i Barbara zamieszkali w Warszawie i zostali rodzicami Krzysztofa (*1949) i Ewy (*1954).

Ludwik Hoffmann z żoną Barbarą i dziećmi: Krzysztofem i Ewą, Warszawa, 15.04.1956 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Ludwik, podobnie jak jego starszy brat Franciszek, posiadał dar znajomości i tłumaczenia z języka obcego. W latach 70. i 80. XX w. przetłumaczył z języka rosyjskiego na język polski kilkanaście powieści o tematyce bliskiej jego zainteresowaniom zawodowym: militaria, wojskowość, lotnictwo, II wojna światowa, wspomnienia, biografia. Przykłady kilku przetłumaczonych przez Ludwika tytułów: Orlik (z 1972 r.), Stalowa eskadra (z 1972 r.), Ucieczka z wyspy Uznam (z 1979 r., ISBN 8311063451), Konstruktor latających olbrzymów (z 1986 r., ISBN 83-11-07331-7). Ludwik Hofman tłumacz książek z gatunku powieść historyczna, biografia, autobiografia, pamiętnik, reportaż, historia, militaria, wojskowość za www.lubimyczytac.pl/tlumacz/16404/ludwik-hofman. Zmarł w 2005 roku w wieku 85 lat, spoczywa na Cmentarzu Wojskowym Powązki (kwatera E, rząd 10, grób 9).
Wujek Leon Hoffmann (24.02.1925-11.07.1992) po zakończeniu działań wojennych powrócił do kraju, na tzw. Ziemie Odzyskane. Początkowo zatrzymał się u wujostwa – Józefa i Pauliny Grzesiowskich w Ludowie Śląskim k. Strzelina na Dolnym Śląsku. 30.09.1951 ożenił się z pochodzącą z pobliskiego Ludowa Polskiego Heleną Adelą Pławiak (30.06.1933-13.08.2019), córką Stanisława i Marii z domu Tabisz. Leon i Helena zamieszkali po ślubie w Pępicach, u siostry Eugenii, aby pomóc jej w prowadzeniu gospodarstwa tuż po śmierci Bronisława. Następnie zamieszkali we własnym domu w Pępicach nr 65. Zostali rodzicami Zdzisława Kajetana (03.02.1953-12.06.2018) i Bożeny Marii (*06.09.1957).

Potomkowie Leona Hoffmanna: Zdzisław i Bożena, Pępice, lata 60. XX wieku. Źródło: archiwum Bożeny Stefańskiej.
W 1974 roku przeprowadzili się do Kędzierzyna-Koźla. Leon zmarł 11.07.1992 roku i spoczywa w grobowcu rodzinnym na cmentarzu Kuźniczka w Kędzierzynie-Koźlu.
8. Z szacunku do przodków, z myślą o potomnych
Kresowość została utrwalona w mojej pamięci poprzez usłyszane w dzieciństwie wspomnienia, relacje i świadectwa moich przodków. Jestem wdzięczna, że miałam taką możliwość, że moje poszukiwania genealogiczne, badania historii rodów i odkrywanie tożsamości nie były indywidualną wyprawą w przeszłość, lecz przedsięwzięciem opartym o rodzinną współpracę.

Wymowny „kamień-pomnik”, umieszczony na cmentarzu parafialnym w Pępicach, ufundowany przez mieszkańca Pępic – prof. Stanisława Nicieję, historyka, wieloletniego rektora Uniwersytetu Opolskiego, z tablicą epitafijną upamiętniającą mieszkańców Kresów, których potomkowie musieli opuścić swe strony rodzinne – Wołyń, Podole, Ziemię Lwowską i Tarnopolską – i zamieszkali w Pępicach. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Ocalenie Kresowości możliwe jest m.in. poprzez podzielenie się przygotowanymi opracowaniami, opisami, fotografiami i dokumentami archiwalnymi dotyczącymi naszych przodków; poprzez udostępnienie związanego z nimi cennego dziedzictwa.

„Kresy. Ocalone wspomnienia” – ekspozycja stała w Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu, upamiętniająca Kresy Wschodnie z perspektywy tych, którzy zostali z nich wygnani i osiedlili się na Ziemiach Odzyskanych. Na zdjęciu widoczna rodzina repatriantów na tle dworca kolejowego w Brzegu. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Najczęściej jest to inicjatywa oddolna, ale istotną rolę w dążeniu do ochrony pamięci powinny odgrywać również instytucje.

Budynek byłego Gimnasium Illustre, dawnej książęcej szkoły w Brzegu, będący siedzibą tworzonego obecnie Muzeum Dziedzictwa i Kultury Kresów, Brzeg, 07.02.2025 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Mam nadzieję, że powstające w Brzegu Muzeum Dziedzictwa i Kultury Kresów, jako odpowiedź na wieloletnie starania środowisk kresowych o konieczność utworzenia tego typu placówki w południowo-zachodniej części Polski: https://zamek.brzeg.pl/muzeum-dziedzictwa-i-kultury-kresow, spełni to zadanie…
Niniejsze opracowanie, dedykowane moim pradziakom, Marii i Kajetanowi Hoffmannom z Krzywołuki, chciałabym zakończyć parafrazą słów K. I. Gałczyńskiego:
Jesteśmy w pół drogi. Droga pędzi z nami bez wytchnienia. Chciałbym i ich ślad na drogach ocalić od zapomnienia.
Ewa Agnieszka Śliwińska, Pępice-Brzeg-Wrocław, 09.02.2025 r.

Ewa Agnieszka Śliwińska, Wrocław, 29.05.2019 r. Źródło: archiwum Ewy Agnieszki Śliwińskiej.
Kontakt: sliwinska@poczta.onet.pl
Tekst jest fragmentem powstającej w ramach projektu Dumni z Przodków. 1945-2025. 80. rocznica wysiedleń z Kresów publikacji o moich kresowych antenatach. Kolejne szkice znajdziesz na stronie: Hoffmannowie z Krzywołuki.
Dr inż. Ewa Agnieszka Śliwińska, córka Franciszka Śliwińskiego i Anny z domu Jakubów, rocznik 1973, jest absolwentką I Liceum Ogólnokształcącego w Brzegu, Politechniki Wrocławskiej oraz Uniwersytetu Humboldta w Berlinie. Po obronie dysertacji i uzyskaniu stopnia naukowego doktora nauk chemicznych w roku 2002 rozpoczęła staż na Uniwersytecie Ludwiga Maximiliana w Monachium. Rok później podjęła pracę badawczą na Uniwersytecie w Kolonii oraz w Centrum Elektroniki Organicznej COPT. Od 2019 r. ponownie zatrudniona w Polsce w branży R&D. W środowisku polonijnym w latach 2002-2018 działała w Polskiej Misji Katolickiej w Kolonii, redagując różne wydawnictwa, prowadząc akademicki zespół wokalno-instrumentalny Exodus, oraz animując Grupę Modlitwy Ojca Pio. Jej pozazawodowe zainteresowania obejmują podróże, turystykę górską, muzykę oraz oczywiście genealogię. Obecnie pracuje nad książką o swych przodkach a także zbiera materiały do publikacji pt. Bronisław Słonecki herbu Korab – żołnierz i nauczyciel. Lwów 1888 – 1945 – Brzeg 1972.
Literatura
1. https://archiwumkresowe.pl/z-jazlowca-i-kresow-na-syberie/
2. Czesław Antoni Kuliczkowski, Moje genealogiczne poszukiwania, Nazareth PA-USA, 2020
3. Włodzimierz Batianowski (Perm) Deportacja obywateli polskich do Obwodu Permskiego w latach 1940-1941, Niepodległość i Pamięć Nr 11, 1998
4. Ewa Agnieszka Śliwińska, Notatki z przeprowadzonych rozmów z rodzeństwem Hoffmannów: Eugenią, Ludwikiem i Leonem w latach 1982-2002, Wrocław 2020
5. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego, t. IV: Kęs – Kutno, Warszawa 1883, s. 810.
6. Indeks represjonowanych, Deportowani w obwodzie mołotowskim, t. XX, s 205-206, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2010
7. Henryk Komański, Szczepan Siekierka, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939–1946, wyd. 2, Wrocław: Nortom, 2006, s. 190
8. Władysław Kubów, Terroryzm na Podolu, str. 56, Warszawa, 2003 r.
9. Stanisław Nicieja, Kresowa Atlantyda, tom XVII, Opole, 2021 r.
10. https://zamek.brzeg.pl/muzeum-dziedzictwa-i-kultury-kresow