Zbieramy chętnych na wyjazd na Kozaki ? by zobaczyć okolice opisane w książce. Na zgłoszenia czekamy do końca stycznia 2020 r.: Bogusław Mykietów: aka@mykietow.pl
Nota wydawnicza wersji internetowej: Zbigniew Czarnuch,?Opowieść o dwóch ziemiach mieszkańców Pyrzan?, www.archiwumkresowe.pl 2020, Podstawą tekstu jest wydanie pierwsze z roku 1991, które zostało przez autora przejrzane, poprawione i uzupełnione. Tekst ? Zbigniew Czarnuch 2020, ilustracje oznaczone znakiem wodnym ? www.archiwumkresowe.pl . Dopiski (dop.): Bogusław Mykietów ? w treści: BM. Uprasza się przy cytowaniu fragmentów, o podanie źródła jak wyżej.
Po zakończeniu cyklu umieścimy na naszej stronie, w zakładce ZAZULE KOZAKI KOŁO ZŁOCZOWA, WOJEWÓDZTWO TARNOPOLSKIE całą treść publikacji w jednym pliku, by można było tekst pobrać i wydrukować.
PEŁECHOWIE KORESPONDUJĄ Z KREMLEM
Czegóż to się nie robi dla podtrzymania więzi rodzinnych, zwłaszcza gdy propaganda przedstawia ?wodzów ludzkości? w tak korzystnym świetle. Jan Pełech, syn bohatera poematu Pająka (co to jeździł za chlebem aż do Brazylii), a bohater mszy żałobnej odprawionej w Kozakach za jego duszę, mając w ręku atut w postaci zaświadczenia, że zginął w walce z faszyzmem u boku Armii Czerwonej, postanowił napisać list do samego Józefa Wissarionowicza Stalina i wysłać na Kreml, z prośbą o ułaskawienie brata zaaresztowanego w 1945 roku. Ponieważ aresztowanie nie miało podłoża politycznego, władze radzieckie skorzystały z okazji, aby podtrzymać mit dobrego wodza i któregoś dnia w początkach lat pięćdziesiątych Pełechowie otrzymali zawiadomienie z konsulatu w Szczecinie, aby przyjechali na granicę po odbiór krewnego. Teraz rodzina była już w komplecie .
Kilkanaście lat później potrzebę korespondowania z Kremlem poczuł następny Pełech. Sprawa dotyczyła przepisu, na mocy którego przyjechać do Polski mógł ze Związku Radzieckiego tylko ktoś z najbliższej rodziny. Józefowi Pełechowi wymarzyło się, aby zaprosić do siebie bardzo dalekiego krewnego, wobec którego poczuwał się do długu wdzięczności. Jak tu ominąć ów przepis? Żona wpadła na pomysł, aby napisać list do Breżniewa mniej więcej takiej oto treści:
?Mam czternaście lat i piszę ten list do Ciebie, Ojcze Radzieckiego Narodu, jakbym pisał do swego ojca i wierzę, że potraktujesz mnie, jak potraktowałby mnie mój ojciec, gdyby żył. Chodzi o naszego dawnego sąsiada, Ukraińca, który był dla moich rodziców taki, jaki powinien być każdy radziecki człowiek wobec innego obywatela ZSRR. A byli przecież moi rodzice obywatelami tego państwa…? i tak dalej w tym stylu. W efekcie z Moskwy wysłano do Lwowa polecenie wydania zezwolenia na wyjazd owego Ukraińca do Polski.
Takie to talenty dyplomatyczne marnowały się we wsi Pyrzany!
KONTAKTY Z ZIOMKAMI
Nie tylko w Pyrzanach, Białczu i Dzieduszycach zamieszkali ludzie z Kozaków i okolic. Niektórzy zatrzymali się na Śląsku. Pojedyncze rodziny osiedliły się w Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu.
W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych kontakty między nimi były nader ożywione. Pyrzany i Białcz były często odwiedzane nie tylko przy okazji wesel i pogrzebów, jak to zazwyczaj bywa, ale także jako miejscowości dla mieszczuchów atrakcyjne ze względu na bliskość Warty, jezior i lasów pełnych jagód i grzybów. Przybywali tu oprócz krewnych także znajomi z konspiracji: Friedel, Kisielewski, Waleczko, Zadeberny i Wacław Czachórski (1909-1994), który gdy tu przyjechał, był wiceministrem przemysłu ciężkiego.
Interesujące były kontakty z dziedzicem Łuki, Romańskim, do którego dawny mleczarz ? Szarf ? uratowany z getta złoczowskiego ? przesyłał via Pyrzany paczki ze sztukami sukna na garnitury. Miał sklep bławatny (materiały tekstylne) w Bielsku-Białej. Bo choć pan dziedzic nie miał już majątku, nie mógł przecież nie wyglądać na pana, jak przed wojną. Szarf wyjechał później do Szwajcarii i dalej do USA, gdy tym razem ?prawdziwi Polacy?swą antysjonistyczna nagonką roku 1968 także chcieli oddzielić ?pszenicę od kąkolu?. Korespondował z Czernieckimi. Zapraszał do Szwajcarii: ?Stąd możecie wyjechać, gdzie kto chce? ? pisał. Prosił o przysłanie paczki z pierzem. Bo jakże tam, na obczyźnie nie mieć w łóżku normalnej pierzyny i poduszki z pierza polskich gęsi? Może sen i wspomnienia z lat dzieciństwa ? gdy głowa oparta o taką poduszkę ? są bardziej kolorowe?
Należy odnotować, że gdy Friedel zdecydował się na ujawnienie i miał odbyć się proces, w Pyrzanach zorganizowano składkę na dobrego adwokata. Na pogrzeb Pająka zjechali z Wrocławia ze sztandarem tamtejszego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację koledzy ze złoczowskiego AK.
Częste są i coraz bardziej intensywne odwiedziny znajomych i krewnych z tamtej, złoczowskiej ziemi. Przyjeżdżają dla podtrzymania więzi rodzinnych i sąsiedzkich, a coraz bardziej w celach handlowych. Także Ukraińcy. Dawna nienawiść przeobraża się we wzajemną życzliwość. Podobnie mają miejsce podróże w drugą stronę. Już jeżdżą tam nie tylko byli mieszkańcy, ale także ich dzieci, aby poznać wsie rodzinne swych rodziców. Nowy ksiądz proboszcz pragnąc lepiej zrozumieć swych parafian także pojechał na ziemię złoczowską.
Dla dopełnienia problemu odwiedzin trzeba wspomnieć odwiedziny Niemców, dawnych mieszkańców Pyrzan. Dawniej, przed kilkunastu laty przybywało ich więcej. Zajeżdżali swymi samochodami, robili zdjęcia, zachodzili niekiedy do swych dawniejszych domów, mile na ogół podejmowani przez obecnych gospodarzy, choć bywały i oschłe przyjęcia. Niemcy zachowywali się dyskretnie i taktownie. Żaden z indagowanych obecnych mieszkańców nie potrafił wymienić przypadku nieprzyjaznego zachowania się przybywających tu do swego dawnego Heimatu ? krainy dzieciństwa ? byłych gospodarzy wsi.
Jutro ostatnia część książki: Giną dawne obrzędy / O tym jak sołtys Stojanowski obie ziemie połączył / Smutki