„Ja już nie wrócę, ale ty wrócisz”. Dzieje rodziny Solarewiczów z Pietrycz pod Złoczowem.

Uciekali na zachód w marcu 1944 roku. Mikołaj Solarewicz nie chciał wyjeżdżać. - Ja chcy umierać w swoim duomu... Przy moim ciepłym pieecu... - prosił. Nagle w drzwiach stanął zziajany, bosy bratanek z Sobolówki: - Bandziory zabili ojca! Franek nie żyje!? - Mikołaj opadł na stół i rozpłakał się: Ta teraz róbci ze mną, co chcycie!

Fragment mapy Bauplana z ok. 1650 r. Złoczów (Sełoczow) – Pietrycze (Pitrycze)- Lwów (mapa orientacji południowej).

Nikt nie wie, skąd przyszli do Pietrycz, wsi położonej 20 km od Złoczowa i 60 od Lwowa. Pomogłyby wyjaśnienia, skąd wzięło się nazwisko. A to, można przypuszczać, wywodzi się od spolszczonego nazwiska Szylar, a gniazdem Szylarów jest nie tak odległa wieś Markowa koło Łańcuta. (Ta sama, gdzie mieszkali i zginęli słudzy boży Ulmowie, potomkowie osiedleńców z Niemiec). Inne podanie mówi, że to nazwisko serbskie, bo na terenach byłej Jugosławii mieszka wielu Solarewiczów, a jeden – Leonid – był generałem i ministrem serbskim przed I wojną światową. Mogli więc przywędrować do Rzeczpospolitej w XVIII wieku, w wyniku Wielkiej Wędrówki Serbów. A może – jak mówiła synowa Mikołaja Solarewicz – po prostu wozili sól z podkrakowskiej Wieliczki? Kilka lat temu najstarszy w rodzinie powiedział, że „przyszli z południa, od Czech”.

Pietrycze dziś.

Agrarius, laborarius

W lutym 1746 roku pojawia się ten pierwszy. To Antoni Sielarowicz vel Szylarewicz (różne zapisy) z Pietrycz, który przyniósł do chrztu proboszczowi parafii Busk nad Bugiem, księdzu Baranczeskiemu swego pierwszego syna Sebastiana. W 1749 ochrzcił Józefa. Pojawił się też Jan, i chociaż nie ma potwierdzenia, że był synem Antoniego, jest zapisany w metryce swojego ślubu jako mieszkaniec tego samego domu co Sebastian i Józef. Antoni zmarł w 1770 roku, w wieku 60 lat, i został pochowany w Busku na cmentarzu św. Stanisława. A jego synowie mieli liczne potomstwo, rodzili się tam głównie mężczyźni. Kolejne linie można zidentyfikować po numerach domów, zapisanych w metrykach. Na przykład linia Jana wiąże się z domami nr 50 i 55, a Józefa z 60 i 68 oraz przysiółkiem Przestawałki (Mikołaj miał tam kuzyna). Linia męska od Sebastiana wygasła w I połowie XIX wieku, dwie pozostałe bardzo się rozrosły. Jak się do tego ma rodzina Marcina Szylarewicza i Rozalii Węglówny ze Stanisławowa, odnotowana w tamtejszej metryce z 1720 roku, pozostaje na razie zagadką.

1746 r. Antoni Sielarowicz „de Villa Pitrzcze” (ze wsi Pietrycze) chrzci syna Sebastiana w parafii pw. św. Stanisława w Busku. AGAD.

Ślub Marcina Silarowicza w Stanisławowie w 1716 r. Ossolineum.

Fragment mapy z 1938 roku. Stronibaby, Przestawałki i Pietrycze.

Do kościoła parafialnego w Busku było 10 kilometrów, więc chętnie uczęszczali co cerkwi w Pietryczach (metryki z niej zachowały się szczątkowo, ale są w nich imiona grekokatolickich Solarewiczów) lub kościoła filialnego w Skwarzawie. Pojawili się w okolicznych parafiach: Biały Kamień i Humniska, w samym mieście Busku, w Bóbrce i Starym Siole pod Lwowem, a nawet we Lwowie. Po 200 latach już nikt nie wiedział, że wszyscy pochodzą od jednego przodka. W metrykach zapis nazwiska zmieniał się z Szylarewicz, Si(e)larewicz, Szylarowicz, aż po XIX-wieczne Solarewicz. Czas zatarł pierwotny zapis. Metryki mówią, że byli to rolnicy i wyrobnicy (agrarius, laborarius). Pracowali na terenie miejscowego majątku Pietrycze. W XVIII wieku dzierżawcami tej należącej do Jabłonowskich wsi była drobnoszlachecka rodzina Wodnickich, z którą sto lat później połączą ich więzy rodzinne…

Fragment mapy z 1879 roku. Busk – Pietrycze – Skwarzawa.

W zachowanych w zbiorach Ossolineum XIX-wiecznych inwentarzach majątku można przeczytać skrupulatny opis dworu i wsi. Na liście poddanych widnieją na przykład Mikołka Solarewicz, Krzyśko Solarewicz, Kuba Solarewicz, Sebko Solarewicz. Jeden z nich był zamożny, bo miał konia, inny miał tylko wołu, a żaden z nich nie miał majątku w postaci ziemi. Pod dokumentem tym pozostał jedyny po nich ślad – podpisy w formie krzyżyków.

Inwentarz majątku Pietrycze w 1814 r. Na liście poddanych m.in. Józef (prapra… Mikołaja) i Karol (prapra… Katarzyny) (zbiory Ossolineum).

Pietrycze, dwór i folwark na mapie z 1879 roku.

Kolejarze i kobiety

W II połowie XIX wieku, kiedy została zbudowana kolej Karola Ludwika, część rodziny zaczęła pracować na kolei. Jeden z Solarewiczów zawędrował do Lwowa i był konduktorem, co odnotowano w książce telefonicznej miasta. Urodzony w 1876 roku Mikołaj Solarewicz (z linii Józefa) był dróżnikiem na stacji węzłowej Krasne (linia Lwów – Podwołoczyska), tam też przed II wojną pracowali jego synowie (i zdaje się, „połowa” Pietrycz). Praca państwowa, to było wtedy coś. Mikołaj miał rolę i państwową pensję, a potem emeryturę. Stał się majętnym gospodarzem, miał parobków i stać go było, aby leczyć żonę u prywatnych lekarzy we Lwowie.

Krasne – stacja PKP, gdzie pracował Mikołaj.

Linie kolejowe na mapie z 1879 roku. Krasne – Pietrycze.

Pradziadek Mikołaj Solarewicz pierwszy po prawej na dole, a Katarzyna Wodnicka z domu Solarewicz pierwsza po lewej na dole. Pietrycze, lata 30. XX wieku. Przed domem Wodnickich.

O kobietach z rodziny wiadomo niewiele. Wiadomo, że Julia żona Mikołaja była grekokatoliczką z pobliskiego Uciszkowa, że była słabego zdrowia i zmarła, mając 42 lata, -pod koniec coś ją dusiło w piersiach i nie mogła jeść… Ciekawy przekaz dotyczy jej teściowej, tak zwanej babci Frani. „Coś ci dolega” To idź do babci Frani – mawiano w Pietryczach. Frania, żona Feliksa, była zielarką i wiejską lekarką (wiele lat wcześniej w metrykach pojawiła się położna Irena Solarewicz). I to ona w 1908 roku odbierała poród Julii i witała na świecie swojego wnuka Karola.

Kobiety z tej rodziny miały głód wiedzy. Synowa Mikołaja, a żona Karola, Joanna z Wodnickich, całe życie tęskniła do szkół i pilnowała, żeby kształciły się dzieci i wnuki. Daleka krewna z linii Jana opowiadała, że Joanna była bardzo zdolna. Kiedy 1 września weszli Niemcy, Joanna na drugi dzień już mówiła po niemiecku, a kiedy przyszli Sowieci, ona już mówiła po rosyjsku. A pracowała, tkając kilimy, i te kilimy nosiła do słynnej firmy w Glinianach (właścicielem był Ukrainiec). Szła 20 kilometrów w jedną stronę i kiedyś zasnęła w lesie ze zmęczenia…

Trasa Pietrycze – Gliniany. Mapa z 1938 roku.

Jej matka Katarzyna Wodnicka z domu Solarewicz (z linii Jana) znała na pamięć „Quo vadis” i „Księgę Sybilii”, którą jeszcze Tadeusz przywiózł z USA (gdzie pracował przed I wojną). Znała mnóstwo ciekawych historii. Pamiętała I wojnę, mówiła, że w Pietryczach był szpital polowy i prowizoryczny cmentarzyk, gdzie „Austriaków kładli do grobów jak śledzie”. Wiedziała, że niejaka Godorowa wyprowadziła z lazaretu rannego polskiego oficera z Krakowa i ukryła go w jamie pod latryną, a po I wojnie ten oficer odwdzięczył się jej: dostała order i dożywotnią rentę. Katarzyna wiele opowiadała, ale niewiele się z tego zachowało. Po jej wyjeździe z Pietrycz w 1944 szabrownicy wywlekali z opustoszałego domu ciekawe polskie książki. „Co to za wspaniałe czasy przyszły, że można się uczyć!” dziwiła się Katarzyna po II wojnie światowej.

Katarzyna Wodnicka z domu Solarewicz.

Pietrycze – widok na staw na rzeczce, którą miejscowi zwali Złoczówką. Niedaleko mostku na rzece stał dom Katarzyny Wodnickiej, z domu Solarewicz

Do Brazylii i Argentyny

Wyjeżdżali z biedy. Do Brazylii, Ameryki. Wiadomo o Felku (z linii Jana), który znalazł się w Argentynie po I wojnie, a potem w Paragwaju, oraz o Julku (to brat, czy może stryjek Katarzyny), po którym ślad w Brazylii zaginął. Z jednym emigrantem wiąże się pocieszna historia. Wujek Katarzyny, Albin Solarewicz wyjechał przed I wojną do Brazylii i zostawił w Pietryczach żonę. „Ale ktoś jej załatwił na lewo szyfkartę” – opowiadała Joanna – i ona pojechała w tajemnicy za mężem. Weszła do domu i ukryła się w szafie. Albin wrócił do domu z pracy, a tu żona wychodzi z szafy… Potomkowie Albina żyją w Brazylii do dziś. Wyjechała do Stanów cała rodzina Antoniego Solarewicza z Przestawałek, spokrewniona z Mikołajem. W Ameryce Północnej znalazły się też przed I wojną siostry czy ciotki Katarzyny Solarewicz-Wodnickiej. Jeszcze po II wojnie przesyłały swojej krewnej paczki, pomagając, jak potrafiły.

W kopalni i ziemiance

Joanna Solarewicz opowiadała, że zanim wyszła za Karola, miała chłopaka Ukraińca. Matka kategorycznie zabroniła jej się z nim spotykać. Widziała, że nadciągają trudne czasy. To ona wybrała Karola na zięcia. Jego ojciec jest dobrze sytuowany, Karol ma pracę na kolei. Joanka będzie miała z nim dobrze! Karol wiedział o tych planach matrymonialnych. „Mówił, że czekał na mnie” opowiadała Joanna z uśmiechem. Mąż był wesoły, ciekawy świata, utalentowany muzycznie i manualnie. „Rodzice chcieli, żeby był krawcem, i wysłali go na naukę. Ale on im od krawca uciekł!” – opowiadała Joanna. „On lubił do karczmy pójść, beczkę kolegom postawić i zatańczyć. Oj, on był pierwszy tancyr we wsi!” kiwała głową.

Ostatniego dnia sierpnia jeszcze odbył się festyn w lesie, a pierwszego dnia września spadały bomby. Karol Solarewicz poszedł na wojnę z 52 Pułkiem Piechoty Strzelców Kresowych (który stacjonował w Złoczowie), pod dowództwem majora Antoniego Tobiasiewicza. Pułk dostał się do niewoli pod Iłżą, ale Karol, jako szeregowiec, wrócił z niewoli do Pietrycz. Gdy nastała okupacja niemiecka, został zabrany jako robotnik przymusowy do Rzeszy i Joanna z dwoma synkami została sama. Pracował w kopalni węgla koło Duisburga i tam w wypadku miał połamane żebra, a w jego ciele na zawsze utkwiły odłamki węgla. Koniec wojny zastał go „u bauera”. Z Rzeszy wrócił już na zachód Polski, w Zielonogórskie. Po egzaminach państwowych pracował jako zwrotniczy, a potem nastawniczy na stacji Krzyż Wielkopolski. Jednak schorowany, szybko przeszedł na rentę.

Babcia Joanna Solarewicz z domu Wodnicka

Karol Solarewicz jako robotnik przymusowy. Duesburg, 1943 r.

Mikołaj został w Pietryczach z dwoma synami, już żonatymi. Ich żony były Ukrainkami, ale lojalnie pozostały przy mężach, mimo że jedna z nich miała braci upowców. Wiosną w Sobolówce, kolonii leśnej oddalonej 2 kilometry od Pietrycz, zginęli brat Mikołaja Franciszek i jego dwóch synów z drugiego małżeństwa. Były trzy napady UPA na Sobolówkę, ten trzeci skuteczny. Za pierwszym razem Ukraińcy zmusili Franciszka do opuszczenia domu, więc zbudował ziemiankę i tam w marcu 1944 zadusili go dymem. Zginął wtedy w Sobolówce, od strzału karabinowego, daleki krewny Jan Solarewicz, który prowadził znaną w okolicach kapelę (on i jego 4 synów grali na weselach). Relację z tych dni zdała jego synowa Stanisława z Wodnickich (to znowu inna linia Wodnickich), która po II wojnie mieszkała w Nowych Drzewcach pod Wschową (opublikowano w antologii „To wszystko człowiek widział”, wydanej przez UMiG Wschowa w 2012 roku). Nieznane są z kolei losy kilkorga krewnych. Podobno siostra, czy tez siostrzenica Mikołaja wyszła za oficera na Wołyniu i po obojgu zaginął ślad.

Wesele w Sobolówce, fot arch. Z tyłu kapela Solarewiczów.

Mapa z 1879 roku. Pietrycze – Sobolówka – Poczapy.

Płoną wsie

Kilka kilometrów dalej była wieś Poczapy, „twarda ukraińska wioska”. Mieszkał w niej krewny Kazimierz Solarewicz, spokojny pracowity człowiek. Był żonaty z Ukrainką Rozalią, dzieci nie mieli. Kiedy Niemcy wycofywali się w 1944, zabrali go jako woźnicę i ślad po nim zaginął. Została Rozalia Solarewicz, która miała brata upowca. „Nie zabijaj niewinnych” prosiła. Niebawem Rozalia i jej matka zostały zamordowane na polach, w stronę Białego Kamienia. A mieszkańcy Pietrycz spędzali niespokojne noce, gdy nad polami widać było łuny i psy wyły na łańcuchach.

Płonęły wsie, a ludzie znikali bez śladu. Na drzwiach polskich domów w Pietryczach zawisły kartki z pogróżką „Lachy za San”. Mikołaj chciał za wszelką cenę zostać, rodzina pogodziła się z tym, zaopatrzyła go w jedzenie. Ale wtedy przybiegł z Sobolówki Józek. Boso, po śniegu. Krzyknął, że Sobolówka zniszczona, a Franek nie żyje. „Ta róbci ze mny, co chcecie!” rozpłakał się Mikołaj. Załadowali więc na wozy to, co mogli zabrać, i odjeżdżali w stronę stacji w Złoczowie. Do Joanny Solarewicz, synowej Mikołaja przyszedł hołowa, czyli ukraiński wójt. „Ty Joanka sedy” uśmiechał się „ty sedy, tebe neczeho ne budet” przekonywał. Joanna była osobą, która nie czyniła różnic między ludźmi, a zło wybaczała. „Ale ja już im nie wierzyłam” opowiadała wnuczce po latach – tylko wiedziałam, że muszę wyjechać.

Pietrycze – widok na cerkiew, niedaleko mieszkał Mikołaj Solarewicz. Dom widoczny na zdjęciu stoi w miejscu, gdzie kiedyś stała polska szkoła.

Ja tam jeszcze wrócę

Jedni trafili pod Rzeszów, inni na Kielecczyznę. Joanna z synami, matką i braćmi znaleźli się w Białej, dziś to dzielnica Rzeszowa. Tamtejsi Polacy, sami ubodzy i obciążeni skutkami wojny, dzielili się z wygnańcami, czym tylko mogli.

Latem 1944 Joanna pojechała jeszcze raz do Pietrycz, po jedzenie, ale „Ruscy zamknęli granicę” i musiała zostać tam aż do wiosny 1945. Jesienią i zimą, przechowywana przez polskich i ukraińskich przyjaciół, cudem się uratowała. Spotykała krewnych i sąsiadów, a nocami notowała w głowie opowieści o upowskich zbrodniach, przekazywane szeptem. Ten nie żyje, tamta straciła zmysły pod wpływem przeżyć, inny zniknął bez śladu… Do Polski w jej obecnych granicach wróciła pół roku później. 30 lat później, mając dorosłych synów, znalazła się we Wrocławiu.

Czy babcia Joanna, bo to była moja babcia, tęskniła do Pietrycz? Nigdy tego nie deklarowała, mając w pamięci sieroce dzieciństwo i ciężkie lata wojenne. Ale do końca życia utrzymywała kontakt z sąsiadami Zielińskimi i przyjaciółką Stefanią Herbą, która została w rodzinnej wsi. Znała wszystkie ciotki, kuzynki i szwagierki, przemierzała zachodnią Polskę, odwiedzała i wspomagała ze swojej skromnej renty, kogo tylko mogła. Opowiadała o Pietryczach, ale na koniec często płakała…

Teść Joanny, Mikołaj zmarł krótko po wygnaniu z Kresów, w 1947 we wsi Bukowice między Trzebnicą Śląską a Brzegiem Dolnym. Jego najmłodszy syn Jan, urodzony w 1911 roku, mawiał jeszcze do swojego syna: „Ja tam wrócę”. A kiedy ubywało mu sił, a przybywało lat, mówił tylko: „Ja już nie wrócę, ale ty wrócisz”.

Rodzina Solarewiczów na Ziemiach Zachodnich. Wesele najstarszego wnuka Mikołaja, Feliksa (ur. ok. 1930) i Marii. Na prawo od pana młodego jego rodzice, Pelagia Kucka (Ukrainka ze „sprawiedliwych Ukraińców”) i Józef Solarewicz (najstarszy syn Mikołaja, ur. 1904). U góry za państwem młodymi Joanna i Karol. Lata 50. XX w.

Łąka i las

W Pietryczach zostało kilka osób noszących do dziś nazwisko Solarewicz, ale nie znają one swojego pochodzenia (natomiast w byłym powiecie złoczowskim mieszka około 300 takich osób). Domu Mikołaja i domu rodzinnego Joanny już nie ma, w tym miejscu jest łąka. Na cmentarzyku zostało kilka grobów z napisami cyrylicą (są to krewni z linii Katarzyny).

Kaplica w Pietryczach, rok 2000. Fot. Jan Dubianik

Grób Iwana Solarewicza, czyli Jana zwanego Sisiem. Był to kuzyn Katarzyny Wodnickiej, został na Kresach.

Sobolówka zginęła zupełnie w gęstym lesie, tylko z przekazów ustnych wiadomo, że gdzieś stoi stary spróchniały krzyż, a w pobliżu być może (przekaz Jana Dubianika) znajduje się zbiorowa mogiła. I tylko opowieści babci Joanny uratowały od zapomnienia tę rodzinę, a może nawet wieś. W latach 90. XX w. podyktowała ona wnuczkom drzewa genealogiczne Solarewiczów, od strony matki i od strony męża. (Zostało to nagrane). Resztę dopowiedziały metryki z AGAD. Natomiast Archiwa ofiar nazizmu w Aarlosen powoli wyjaśniają zagadki wojenne. Już wiadomo, jakie były losy kuzyna Filipa Rybczyńskiego (siostrzeniec Julii Solarewicz), który w 1939 roku poszedł na wojnę i zaginął: znalazł się w Nowym Jorku. Wyjaśniły też dalsze losy Józefa z Sobolówki. W 1946 roku Józef znalazł się w Kanadzie, ale jego potomkowie nie są zainteresowani kontaktem z rodziną Polsce. Nie poznamy już niestety dokładnej relacji z marca 1944.

Mapa z 1938 roku. Pietrycze – Sobolówka.

Obraz, stół, fotografia

W 2012 r. byłam na wakacjach we wschodniej Polsce i tam pewnego dnia stanęłam przed obrazem Matki Bożej Różańcowej z Buska, która po II wojnie trafiła do Brusna Nowego pod Lubaczowem. Tej właśnie madonny, przed którą zawierały śluby i chrzciły dzieci całe pokolenia moich przodków. To było przeżycie. W październiku 2020 roku w kościele parafialnym pw. św. Stanisława Kostki w Busku (dziś pracują w nim Księża Saletyni) została odprawiona pierwsza od 80 lat msza za dusze Solarewiczów, Kwaśniców, Wodnickich. Latem 2021 roku na Facebooku skrzyknęli się potomkowie Floriana Wodnickiego (był to teść Katarzyny i dziadek Joanny). Zaczyna się kolejny rozdział genealogii. Na cmentarzyku w Pietryczach, zaraz na lewo od wejścia jest miejsce, gdzie w 1920 roku spoczął Tadeusz Wodnicki. Może uda się tam postawić krzyż.

Cudowny obraz Matki Bożej Różańcowej z Buska.

W 2019 roku z Białej pod Rzeszowem przyjechał do mnie, do Wrocławia jeszcze jeden skarb. To stary drewniany stolik kuchenny, który wędrował z babcią Joanną w 1944 roku z Pietrycz za San. Dołączył do stołu jadalnego, który przyjechał na ziemie zachodnie wcześniej, a przy którym Babcia Joanna gościła, karmiła, wysłuchiwała wielu, wielu znajomych i nieznajomych. Jest też jedno jedyne zdjęcie sprzed wojny, na którym ktoś rozpoznał pradziadka Mikołaja, i świadectwa szkolne Joanny z wiejskiej szkółki w Pietryczach. Kiedy porównać to z genealogią mazowiecką na przykład, można powiedzieć, że my pochodzący z Kresów nie mamy nic. Ale kto zna te straszne przeżycia kresowe, dramatyczną walkę o przeżycie, ten wie, że uratowało się naprawdę wiele. I sądząc po wiadomościach z linii Wodnickich, jeszcze wiele może wyjść na światło dzienne!

Stół jadalny. Babcia Joanna była krawcową i mnie dziś służy on jako stół krawiecki.

Drugi stolik z Pietrycz.

Schemat rodzinny Solarewiczów.

Antoni (zm. 1775) + Marianna Wysz = Józef

Józef + Wiktoria Długosz = Łukasz

Łukasz + Konstancja Trojan = Piotr

Piotr + Prakseda Sztochmal = Feliks

Feliks + Frania Młot = Mikoła (1876-1947)

Mikoła + Julia Kwaśnica (1884-1926) = Karol (1908-1976)

Karol + Joanna Wodnicka (1917-2008) = Michał

Michał + Irena = Aleksandra (autorka tego tekstu)

Małżeństwa były też zawierane w obrębie „tego samego nazwiska”, ale między osobami z różnych linii:

Katarzyna Solarewicz (1891-1983) + Tadeusz Wodnicki (1883-1920) = Joanna

Joanna + Karol Solarewicz, oraz jeszcze 3 dzieci.


Opublikowane wyżej materiały pochodzą z przygotowywanej publikacji o losach Solarewiczów z Pietrycz.

Aleksandra Solarewicz

Kontakt: a.solarewicz@gmail.com

Aleksandra Solarewicz, rocznik 1977. Polonistka, dr nauk humanistycznych, redaktor. Mieszka we Wrocławiu.

Jedna odpowiedź do “„Ja już nie wrócę, ale ty wrócisz”. Dzieje rodziny Solarewiczów z Pietrycz pod Złoczowem.”

Możliwość komentowania została wyłączona.