JEDŹ DZIŚ DO GORZOWA – JUTRO BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWY… czyli część druga opowieści Jaśkowej Teresy

Tak zaczęła się ich wspólna droga w nieznane. Pociąg raz jechał, raz stał. Brakowału paliwa. No był na to sposób: kto miał bimber dawał – litrowa flaszka mału, dwie flaszki jazda.

Dojechali do Trzebini i tam ich chcieli osiedlić w pobliskich dwu wioskach, w których jeszcze mieszkali Niemcy. Trzebab zobaczyć te wioski. Wziął ksiądz Krall pięciu chłopów (Michał Rudnicki, Jantoch Fok Wilk si on nazywał, Michał Kozak, Michał z Wapnicy – tyż Wilk i Jaśku Pełech). Poszli. Ksiądz Krall poszedł sobie do pastora, chłopy posiedzieli pod kościołem. Wyszedł ksiądz i mówi- Nie będzie o nas pisała historia, że wypędzaliśmy Niemców. Jedziemy dalej.

Gdzie?… Mój tato w PURze w Trzebini zobaczył ulotkę. Pisało na niej JEDŹ DZIŚ DO GORZOWA – JUTRO BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWY! Z trudem znaleźli Gorzów – miał jeszcze niemiecką nazwę na mapie – i wytyczyli cel podróży. Gorzów. Dojechali. Nie, tutaj się nie rozładowują. Dalej jazda –  Kostrzyn? Pali się to tu, to tam? Kurka wodna – Nazad! A maszynisty nie chcą jechać. Paliwo mamy! Jazda! Dojechali do Witnicy. Rozładowywać się!

Z podwózką czekali na nich jakieś fury m.in. Fabiański Franciszek i Weronika – późniejsza Jurcan  z tatem. W Witnicy nie zostaną. Poustawiały się fury i furki w szyku – po uważaniu, hajda przed siebie! Minęli dzisiejsze Pyrzany, Świerkocin i w prawo, na Okrzę. Joj! Joj! Taż tutkaj taka wielga woda – zawracamy. Trudnowato na wale. Już nie ten szyk, a odwrotny jechał z powrotem. Osiedli w Pyrzanach, w Białczu, w Dzieduszycach – na trochę, zak nie wrócą na swoje, du tych swoich bid, co jich tam byłu a byłu i wszystkie si tamkaj zostali.

Powiedzcie, że cudów nie ma! Dostali dziadkowie informację, że ich syn Jan nie żyje. Mszę za Jaśka nieboszczyka odprawił jeszcze w Kozakach ksiądz Krall. Dziadzio nie pobrał za syna 150 rubli – babcia nie pozwoliła. Ona wiedziała, że Jaśku żyje – nie czarownica? Tatowa karteluszka, że żyje, dotarła do dziadków dużo później! Czy to nie cud?

1945, 6 kwiecień, Kijów. Druk – tłumaczenie: L.K.O.- Z.S.R.R. Ukraiński Sztab Ruchu Partyzanckiego – 6 kwietnia 1945 r. Nr 3781-Wzór 6. Ob. Pełech Grzegorz, Mały Trościaniec, obwodu lwowskiego. Zawiadomienie – Wasz syn Pełech Jan, syn Grzegorza, żołnierz oddziału partyzanckiego, urodzony w 1920 roku, biorący udział w Wielkiej Wojnie ojczyźnianej przeciwko niemiecko-faszystowskiemu okupantowi, poprzednio pracujący w kopalni węgla na stanowisku robotnika, z pensją 400 rubli miesięcznie, w boju za Socjalistyczną ojczyznę przeciwko niemieckim zaborcom, w czerwcu 1944 r. (został) zabity. Pogrzebany nie wiadomo (gdzie). Niniejsze zawiadomienie jest podstawą dla wszczęcia starań o wyznaczeniu renty. – Za Naczelnika Wydziału Kadr / podpis nieczytelny / Pieczęć okrągła: Ukraiński Sztab Ruchu Partyzanckiego. Zbiory Teresy Lesiuk z Pyrzan.

U Pełechów markotno, Stach przepad, jak kamień w wodę. Napisał mój tato list, adresował, jak opowiadał, Iosif Wisarionowicz Stalin, Moskwa, Kreml, a w tym liście prosił żeby odesłali jego brata, którego zabezpieczyli przed banderowcami, do rodziny. Jak na cytadeli kwitneli moreli to było? – Cudów ni ma, a byli! Stach przyjechał do Pyrzan.

Nikt z Pełechów nie zginął podczas wojny. Pożenili się. Mieszkali wszyscy blisko siebie. Czasem im było źle ze sobą, lecz bez siebie nie mogli żyć. Myślę o nich często, zawsze bardzo serdecznie! Wszyscy oni dziś na niebieskim paświsku, w stadku księdza Kralla. Wierzę, że kiedy do nich doszlusuję babcia da mi baniaczek miodu i kwaszonego ogórka, ciotka Hańka miskę pachnącej buraczanki, wujku Michał krzykni na mnie – ty mańkutnyku cholerski – tato mnie zagra na skrzypce, a mama znajdzi mi jakąś robotę. Pędzę do was kochane Pełechy!

W zaczarowanym świecie, wśród Kozaczan rosłam! Sadzili barabole, a kopali kartofli, chodzili w mesztach, a to byli pantofli, stawiali drzewko, a to była choinka, a jak w piecu spiekli kiszkę, to na stół kładli kaszankę!

No jak się weselili – to całą niedziele cała wioska ćmagą popijała mohorycz i śpiewała – Na Podolu biały kamień. A jak płakali, to też wszyscy na kupie i śpiewali – Serdeczna Matko.

Wierzę, że gdzieś tam na drugim brzegu rzeki życia czekają na mnie rozśpiewane kozaczańskie swojaki i – razem już – będziemy się weselili w innym, zaczarowanym świecie. Daj Boże szczęście!

Jaśkowa Teresa

CDN.

W trzeciej części przedstawimy genealogię Pełechów i ich rodzinne archiwum.

Kolekcja rodzinna dokumentów i fotografii Pełechów: Pełech Grzegorz syn Szymona (1875-1958) Trościaniec Mały Wapnica -> Pyrzany

Teresa Lesiuk, Pyrzany ok. 1969 r.

Autorka: Teresa Lesiuk z domu Pełech (ur. 1949) – córka Jana i Marii z domu Stojanowskiej. Mieszka w Pyrzanach, niewielkiej wsi w województwie lubuskim, której trzon stanowili repatrianci z okolic Złoczowa (głównie Kozaki z przysiółkami, Trościaniec Mały). Urodziła się na ziemiach odzyskanych, ale całe życie spędziła wśród Kresowian, dzięki czemu sprawnie posługuje się swoistą gwarą, której używali (choć w jej rodzinnym domu mówiło się zawsze czystą polszczyzną). Na przełomie lat 60. i 70. przez kilka lat mieszkała w Witnicy, pracując jako nauczycielka w miejscowej szkole podstawowej. Wróciła do Pyrzan, by wesprzeć rodziców w prowadzeniu gospodarstwa rolnego i osiadła w nich na stałe. Dziś emerytka – ciągle z ogromem energii. Jej wielką pasją jest badanie przeszłości przodków.

Jedna odpowiedź do “JEDŹ DZIŚ DO GORZOWA – JUTRO BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWY… czyli część druga opowieści Jaśkowej Teresy”

Możliwość komentowania została wyłączona.