Zarembowie z Folwarków pod Złoczowem cz. I. Historia jednego niepozornego grobu z lśniącą na biało tabliczką Złoczów, lata 50. XX wieku.

Złoczów. Grób mojego pradziadka Jakuba Zaremby i jego wnuka Józefa Zaremby. Z pieskiem mały Józio Zaremba, który zginął śmiercią tragiczną w wieku 17 lat.

Starszy brat mojej babci Stefanii, Władysław Zaremba nie powalczył sobie długo na wojnie. Objęty powszechną mobilizacją, jako strzelec w piechocie, już podczas Kampanii Wrześniowej w 1939 roku został wzięty do niewoli i po kilku przenosinach, ostatecznie osadzony w Stalagu VIIA, niedaleko Monachium. Przetrwał tam całą wojnę, a co tam przeżył i co widział, jak mu tam było, w chwili obecnej zapewne nikt się tego już nie dowie. Dość, że po wyzwoleniu obozu przez Amerykanów, powziął kilka kontrowersyjnych i trudnych do zrozumienia dla rodziny nawet i dzisiaj decyzji.

Po pierwsze, z jakiś powodów postanowił nie wracać do rodzinnego Złoczowa i całkowicie odciąć się od bliskich, od rodziców, od rodzeństwa oraz od swojej złoczowskiej żony Anny zd. Zagórskiej, której ślubował był w 1932 roku w Woroniakach i z którą doczekał się trzech dorodnych synów, Józefa, Ludwika i Tadeusza.

Po drugie, na przekór logice, zdrowemu rozsądkowi i oczekiwaniom rodziny, zaczął sobie powoli układać życie na zachodzie. Dotarliśmy do informacji, że po wyzwoleniu pracował jako ogrodnik gdzieś w Altenstadt i pewnie tam poznał dziewczynę, młodszą od siebie o 16 lat Marię z Petny, może Pętny? Maria została wywieziona podczas wojny na przymusowe roboty i zdaje się pracowała niedaleko obozu. Miała niezły, jak na owe czasy zawód i w miarę lekką pracę, była krawcową damską.

Władysław bez rozwodu z Anną, pojął sobie Marię za kolejną żonę. W roku 1948 z tego bigamistycznego związku urodziła im się córka Krystyna. Wtedy razem podjęli decyzję o emigracji do Australii. Już tam, na miejscu, w 1950 roku urodził się kolejny syn Władysława, George.

W tym czasie, w równoległym świecie, niczego nieświadoma Anna, wiernie czekała w Złoczowie na powrót męża i chociaż obozowa korespondencja, która krążyła między małżonkami, początkowo bardzo intensywna, z czasem całkiem ustała, ona wciąż wierzyła, że ukochany mąż żyje i czekając na niego, omal nie przegapiła ostatnich repatriacji w drugiej połowie lat 50.XX w.

Zobacz: Z kresowego albumu dziadka (1). Krótka historia na starym zdjęciu zapisana: Złoczów, czas wojny.

Samotnej kobiecie ciężko było w powojennych czasach utrzymywać dom i wychowywać trzech synów. Ciągle brakowało pieniędzy. Teściowa zmarła tuż po wojnie, a stary i schorowany teść Jakub, mimo że się bardzo starał, sam potrzebował opieki.

Gdy tylko najstarszy syn Józef skończył 17 lat, od razu poszedł do pracy na kolei w Złoczowie. Chciał ulżyć matce. Mówią, że miał bardzo dobry charakter, a od dzieciństwa był wrażliwy, empatyczny i kochał zwierzęta. Na kolei pracował jako młodociany robotnik.

Feralnego dnia kazano mu odpinać wagony na bocznym torze, gdy nagle znikąd pojawiła się lokomotywa. Nie powinno jej tam być. Niedoświadczony Józef jakimś sposobem dostał się między dwie tarcze sprzęgu (urządzenie łączące) i został zmiażdżony.

Czy to był błąd ludzki, alkohol, roztargnienie? Wszystko jest możliwe. Dość, że był przez to problem z wydaniem ciała i musiał interweniować jakiś nasz wujek ze Lwowa, prawdopodobnie mąż Zofii, siostry Władysława i mojej babci, a ciotki chłopców.

Zwłoki przywieźli do domu ciężąrówką na pace. Średni brat, Ludwik, nie wytrzymał widoku i uciekł. Nie dał rady patrzeć na zakrwawione, zmiażdżone, zniekształcone ciało brata i ostatecznie to najmłodszy, czternastoletni Tadek z tym wujkiem ściągali zwłoki z tej paki. Widok był makabryczny…

Biedna ta Anna… Doświadczona wojną, porzuceniem, rodzinną tragedią, najgorszą, jaka może przytrafić się matce…

Jakie to wszystko smutne, łzę z oczu wyciska nawet po latach…

Bo tego pieska nie ma już od dawna, ani wrażliwego Józia, przytulonego do swojego czworonożnego przyjaciela… Został tylko zimny grób z lśniącą na biało tabliczką…

Mały Józio Zaremba z pieskiem, lata 40. XX wieku

Czy nasz los zapisany jest w gwiazdach? Czy to wszystko zdarzyłoby się i tak, nawet wtedy gdyby Władysław wrócił z obozu do domu i zatroszczył się o swoją rodzinę?

Czy przeznaczenie można oszukać? Kim Józef zostałby w dorosłym życiu, jak ułożyłoby się jego dzieje?

Ciężko mi patrzeć w smutne oczy chłopca ze zdjęcia, czule tulącego się do małego, łaciatego pieska. Ma takie poważne, dojrzałe spojrzenie. Obejmuje psiaka dwoma rękami, lekko odchylając głowę, a zwierzak ufnie spogląda przed siebie…

Radosny, niemal intymny moment z życia złapany przez fotografa i zatrzymany w kadrze.

Maluch w swej dziecięcej naiwności cieszy się tą chwilą, jest taki szczęśliwy, a ja przecież już wiem, jakie fatum nad nim wisi, co go spotka za kilka lat… Ech…

Złoczów. Grób Jakuba Zaremby i jego wnuka Józefa Zaremby, który zginął śmiercią tragiczną w wieku 17 lat

Pradziadek Jakub Zaremba urodził się w 1873 roku, zmarł ok. 1955 roku, został pochowany do grobu wnuka. Przed śmiercią odmówił wyjazdu do Polski, nie chciał zostawiać rodzinnego domu pod numerem 56 w Folwarkach.

Zmarł tuż przed wyjazdem swojej synowej Anny i wnuków do Polski w 1956.

Zostawił po sobie niedokończone skrzypce. Był stolarzem, ludowym lutnikiem i muzykantem.

Te skrzypce Anna długo przechowywała w swoim polskim domu, aż w końcu źle przechowywane, niezabezpieczone niczym drewno, rozleciało się na kawałki, a wraz z nimi, jakby symbolicznie, prysły nadzieje o powrocie do domu, do świata, który już nie istniał…

A mnie wciąż nachodzi taka dygresja; skąd kiedyś ludzie mieli tyle siły, skąd czerpali nadzieję? Czy to bliskość i pomoc członków rodziny, znajomych, przychylnego otoczenia w jakim funkcjonowali dodawała im sił?

A może to wiara, religia?

W dużej mierze to pewnie kwestia wychowania, poczucia wspólnoty i specyfiki świata, w których dorastali. Od dziecka musieli sposobić się do pracy, nikt się nie skarżył na swoją dolę. Trzeba było wziąć życie takie, jakie jest i brnąć mimo przeciwności. Żyć w zgodzie z naturą i pogodzić się z losem…

Niesamowicie mocne pokolenie…


Szczególne podziękowania dla Marii, która do mnie zadzwoniła, a potem przesłała mi zdjęcie grobu mojego pradziadka w Złoczowie. Na ten widok mój tatuś się wzruszył i popłakał.

Dziękuję także mojemu tacie i Grażynie, wnuczce Władysława, a córce Ludwika za wspomnienia o Józefie.

A, i dziękuję też Marii, że pamięta skrzypce pradziadka i rodzinne sady w Folwarkach…

Zapraszam wkrótce na ciąg dalszy…


Wszystkie moje wpisy pod linkiem: Z kresowego albumu dziadka. Złoczów, Lwów, Jarosław...


Jeśli ktoś pamięta moją rodzinę, posiada zdjęcia i zna fakty z nimi związane, zapraszam do kontaktu.

Renata Orzech

Adres do kontaktu, naciao@op.pl


2 odpowiedzi na “Zarembowie z Folwarków pod Złoczowem cz. I. Historia jednego niepozornego grobu z lśniącą na biało tabliczką Złoczów, lata 50. XX wieku.”

Możliwość komentowania została wyłączona.