Krótka historia Kresowiaków na Ziemiach Odzyskanych. Ci co pojechali dalej… cz. 2.

Na podstawie wspomnień Józefy Gładkiej, urodzonej w 1928 roku w Strutyniu oraz z opowieści i zdjęć z kresowego albumu mojego dziadka Antoniego Marmurowicza również urodzonego w Strutyniu.

Strutyn, fragment zabudowy. Zdj. Archiwum rodzinne.

Józefa, to seniorka rodu Gładkich, liczy sobie obecnie 96 lat. Jest córką Antoniego Gładkiego (ur.1892 Zazule) i Karoliny Dmytryszyn (ur. 1892 Strutyn). Karolina, to bliska krewna mojej prababci Katarzyny Dmytryszyn ze Strutynia.

Józefa Gładki mieszka obecnie w Bartodziejach, gmina Niechlów, powiat Góra, województwo dolnośląskie. Nazwisko Gładki w wymowie ukraińskiej brzmi jako Hładki i tak niekiedy było zapisywane w metrykach – to zamiana H na tzw. bezdzwięczne G.

Na wschodzie, część 2

Strutyn – Zazule

Dzieje rodziny Gładkich zaczynają się dla mnie w chwili, kiedy kuzynka mojej prababci Katarzyny, Karolina Dmytryszyn, poznała i wkrótce poślubiła przystojniaka z miejscowości Zazule, pod Złoczowem, Antoniego Gładkiego. Od tej pory potomkowie tej pary są moimi krewnymi.

Karolina Dmytryszyn (1898) i Antoni Gładki (1892) w dniu ślubu. Strutyn 1920 r.

Metryka zaślubin Karoliny Dmytryszyn i Antoniego Gładkiego, Strutyn, 12 październik 1920.

Rodzina Gładkich, Zazule.

Drzewo rodowe Karoliny Dmytryszyn.

Panny Dmytryszówny, córki młynarza Jana ze Strutynia. Od lewej Antonina, Ludwika i najmłodsza Karolina, 1904 rok. Dzieje tych dziewczyn to osobne i ciekawe historie, ale ta opowieść dotyczy najmłodszej nich, Karoliny oraz jej rodziny.

Strutyn 101, dom Gładkich na zewnątrz i w środku (poniżej). Podczas I Wojny Światowej CK Armia zajęła dom na kwaterę.

Dom pod numerem 101 w Strutyniu został wybudowany z gliny, a z cegieł miał tylko kantówki, narożniki. W środku były dwa pokoje, kuchnia i korytarz. Ganku nie było. W kuchni stał duży piec chlebowy. Ubikacja była na zewnątrz.

We wspomnieniach Józefy Gładkiej z późniejszego okresu jeden z pokoi pomalowany był na zielono, drugi na niebiesko, a „kuchnia mogła być różowa”. Na podwórku była studnia, obok stała murowana z kamienia stajnia kryta białą dachówką i stodoła z desek z dachówką koloru czerwonego. Obok domu był duży ogród i sad.

Dzieci i młodzież ze szkoły w Strutyniu pod Złoczowem, rok ok. 1927. Możliwe, że jest wśród nich mój dziadek Antoni, ale nie poznaję. Do szkoły uczęszczały także dzieci z okolicy. W pierwszym rzędzie na środku, bez włosów siedzi Emil Gładki (ur. 1920, Zazule).

W Strutyniu była polska szkoła, do której uczęszczały dzieci z okolicznych wiosek i różnych narodowości. Oprócz rodaków, uczyły się tam dzieci ukraińskie i żydowskie. Nauczycielką była pani Janina Kordecka. Na lekcje religii przyjeżdżali księża ze Złoczowa. Gdy na katechezę przyjechał polski ksiądz, to klasę opuszczały dzieci ukraińskie i żydowskie i zamiennie, gdy lekcję chciał prowadzić ksiądz ukraiński, wychodziły dzieci polskie. Jeden z księży nazywał się Podolecki, a drugi Tostanowski.

Największa frekwencja była w zimie, bo resztę roku były prace polowe i dzieci pomagały w nich swoim rodzicom, pasały krowy, konie. Mleko nosiło się do Złoczowa.

W Złoczowie też był najbliższy lekarz, ale rzadko proszono go do najmłodszych. Niektóre kobiety we wiosce znały się na zielarstwie i w razie potrzeby robiły różne mikstury, mieszały zioła z tłuszczem, najlepiej z kaczym smalcem, ale mógł być też inny. Polecały też ziółka na kaszel, zbicie gorączki, krwawienia, czy na ból brzucha, albo inne dolegliwości.

We wsi były też akuszerki, które pomagały w porodach i oglądacz zwłok.

I Komunia św. Broni, lub Józi Gładkiej ok. 1936-1938 r.

Wspomnienia Józefy Gładkiej:

Dzień mojej I Komunię Św. przypadł na maj 1938 roku, a cała uroczystość odbyła się w Złoczowie. Było pięknie, ciepło i słonecznie. Do komunii wraz ze mną przystąpiło wiele dzieci zebranych z okolicznych miejscowości. Wszystkie one jeździły do kościoła w Złoczowie. Po mszy całe towarzystwo zaproszono do jakieś dużej sali, gdzie przy przystrojonych stołach zjedliśmy rosół i mielone kotlety z ziemniakami. Na deser dostałam kawałek tortu. Pierwszy raz widziałam tort. Wszyscy byli pod ogromnym wrażeniem, na koniec, na pamiątkę wręczono nam obrazki.
W Strutyniu też był nowy kościół, wybudowany na ziemi ofiarowanej na ten cel przez któregoś z Polaków, ale ok. 1940 roku zaczęła się jego stopniowa, rabunkowa rozbiórka. Już wtedy zaczęły się zamieszki między nami, a Ukraińcami i oni ten materiał z rozbiórki przeznaczali na budowę swoich domów.

Antonina Dmytryszyn siostra Karoliny, kuzynka prababci Katarzyny, Strutyn ok. 1900 r.

Żniwa w Strutyniu, lata 40. XX w. Karolina z córkami, Józią i Bronią. W tle rozciąga się widok na okolicę, który długo jeszcze pozostawał w pamięci i sercach repatriantów.

Strutyn późna jesień 1959 r. Dziadek Antoni Marmurowicz z młodą Janką Gorgońską na tle jakiegoś budynku. Może ktoś rozpozna po kształtach? Do końca lat 70. XX w. rodziny z obu stron granicy utrzymywały stały kontakt ze sobą i często się wzajemnie odwiedzały. Z Jarosławia do Złoczowa do przebycia jest tylko ok. 190 km. Celem podróży był Lwów, Złoczów, babcine Folwarki, Woroniaki i oczywiście ukochany i wytęskniony przez mojego dziadka Strutyn. Biedny dziadek do końca swoich dni wierzył, że wróci tam, gdzie się urodził. Niczego nigdy nie chciał w prezencie, bo nauczony doświadczeniem, bał się gromadzić rzeczy, żeby ich później nie musieć przewozić.

Bartodzieje

Rodzina Gładkich na Ziemiach Odzyskanych – od lewej Józia, Karolina Dmytryszyn, Antoni Gładki i Bronia, Chłopiec z zawadiacką miną, w krótkich spodenkach to Henryk Gładki.

Córki Karoliny i Antoniego Gładkich Józia i Bronia z małym Henrykiem w Bartodziejach, Ziemie Odzyskane.

Ludwika Gładka, siostra Józefy, córka Antoniego i Karoliny Dmytryszyn. Zdjęcie kolorowane.

Dorodna krowa ze Strutynia.

Dlaczego zamieszczam zdjęcie krowy? Bo to nie byle jaka krowa, bo przywieziona przez rodzinę na Ziemie Odzyskane ze Strutynia! To właśnie ona jechała tygodnie trzęsącym się pociągiem, przetrwała trudy podróży i jeszcze do lat 50. XX w. była ich żywicielką. Okaz był wyjątkowo dorodny i mlekodajny, niestety nie zabłysnę tu wiedzą i nie napiszę jaka to rasa, przyjmijmy że najlepsza, bo kresowa. Dlatego też została uwieczniona na zdjęciu.

Przyznam jednak, że nie dawało to mi spokoju i zaczęłam sprawę drążyć w tzw. Internetach, porównywać zdjęcia i kształty pogłowia bydła rogatego w kraju, wyczytałam wszystko, co było na ten temat dostępne i wychodzi, że prawdopodobnie to Holenderka, czarno biała, rasa mleczna.

Niby zwykła krowa, a tyle emocji, coś w tym jest.

Zdjęcie Internet, po lewej stronie krowa ze Strutynia, po prawej dopasowana rasa.

Bronia i Józia Gładki, Bartodzieje 1953-1954 r.

Bartodzieje 1953-54, dziadek Antoni z wizytą u swojej tamtejszej rodziny ze Strutynia. Drugi od lewej mój dziadek, Antoni Marmurowicz, dalej Karolina z d. Dmytryszyn i jej mąż Antoni Gładki. Dziewczyny to córki Gładkich Józia i Bronia, a pierwsza z prawej to Stefcia, żona Eugeniusza Gładkiego. Antoni Gładki zmarł w 1956 roku, dwa lata po spotkaniu z dziadkiem Antonim. Zdjęcia kolorowane.

96 letnia obecnie Józefa Gadka i jej bratanek, Henryk Gładki z żoną.

Dziękuję za uwagę.


Jeśli ktoś rozpoznaje osoby, zdjęcia, fakty i sytuacje poruszane w tekście, zapraszam do kontaktu.

Renata Orzech

Adres do kontaktu: naciao@op.pl


Dla zainteresowanych inne moje wpisy: Z kresowego albumu dziadka. Złoczów, Lwów, Jarosław…

Wszystkie moje wpisy: https://archiwumkresowe.pl/tag/renata-orzech/