Z dziejów kościoła rzymskokatolickiego pod wezwaniem Najświętszego Imienia Bogarodzicy w Hnilczu (woj. tarnopolskie, powiat Podhajce)

W zachodniej części wsi Hnilcze, na niewielkim wzniesieniu, na północ od głównej drogi, stoi kościół rzymskokatolicki pw. Świętego Imienia Bogurodzicy – wymowny ślad bytności Polaków w wiosce, którą opuścili w sierpniu 1944 roku. Poraniony historią i czasem. Smutna pamiątka przeszłości. Można w nim dostrzec wszystko to, co było: piękno i destrukcję, dostojeństwo w prostocie i poniżenie, sacrum i profanum.

Prezentowany materiał to fragment pisanej przez Beatę Woźniak książki o dziejach mieszkańców wsi Hnilcze w powiecie podhajeckim. Można posłuchać Autorki lub przeczytać tekst.

Hnilcze – kresowa wioska dziadków. Historia kościoła rzymskokatolickiego, cz.1.

Hnilcze – kresowa wioska dziadków. Kościół rzymskokatolicki w Hnilczu, cz.2.

Kościół rzymskokatolicki w Hnilczu – stan z 2004 r., fot. Mariola Złotorowicz, zbiory prywatne Piotra Złotorowicza.

Kościół rzymskokatolicki w Hnilczu – stan z 2004 r., fot. Mariola Złotorowicz, zbiory prywatne Piotra Złotorowicza.

Świątynia wciąż „mówi”, choć zamilkły w niej głosy rozśpiewanych parafian, szepty modlitw już od dziesiątków lat nie wznoszą się pod rozgwieżdżone niegdyś malowidłem sklepienie, a kapłani nie sprawują ofiary mszy świętej i nie intonują Te Deum od czasu II wojny światowej. Choć gwiazdy z sufitowego nieboskłonu „zgasły”, budowla wciąż „opowiada”: o staraniach, by wznieść ją w miejscu dawnej kaplicy, o niedostatku, by kościół wyposażyć, o kolejnych proboszczach, a przede wszystkim o ludziach, których historie zaczynały się i kończyły zazwyczaj w tej właśnie świątyni, do której byli przynoszeni już kilka dni po narodzeniu i z której odprowadzano ich na wieczny spoczynek. Pomiędzy granicznymi momentami życia – setki mszy, radosnych procesji i pasterek, wyśpiewanych majowych litanii i rzewnych pieśni wielkopostnych. Mury kościoła wypełniał szmer przesuwanych paciorków różańca w zimne październikowe wieczory w rytm odmawianych Zdrowasiek, śpiewane Godzinki, Nieszpory i odprawiane drogi krzyżowe… A potem ta ostatnia krzyżowa droga, gdy opuszczali wioskę i żegnali załzawionym spojrzeniem swój kościół. Gdyby wtedy wiedzieli, że już wkrótce stanie się magazynem, stajnią, by ostatecznie popaść w zapomnienie i ruinę…

Kościół rzymskokatolicki w Hnilczu – stan z 2004 r., fot. J. Dudek, zbiory prywatne Danuty Ściobłowskiej.

Kościół wybudowano w 1886 roku, jak czytamy w aktach parafialnych, „kosztem ofiarności Józefa Gromnickiego oraz miejscowej ludności, staraniem Ks. Inf. Jakuba Kerschki, konsekrowany przez Ks. Biskupa Puzynę w 1892 roku”. To krótka, urzędowa adnotacja, a rzeczywista historia tej budowy jest długa i wyboista…

Początki hnileckiej świątyni sięgają 1862 r., kiedy to powzięto zamysł utworzenia w Hnilczu samodzielnej parafii (dotychczas wieś należała do parafii w Horożance). Ideę tę popierał ówczesny proboszcz z Horożanki, ks. J. Gałaniak i ks. J. Kerschka, proboszcz z Markowej. Z inicjatywy ks. Jakuba Kerschki do Hnilcza przybył arcybiskup lwowski i po osobistym obejrzeniu miejsca wybranego pod budowę świątyni, złożył swój podpis pod datą 25 września 1865 r., zezwalając na położenie kamienia węgielnego.

Już 1 października dokonał tego aktu pomysłodawca i główny orędownik budowy – ks. Jakub Kerschka w obecności kilkunastu kapłanów obu obrządków: rzymsko i greckokatolickiego. Do końca tegoż roku stanęły fundamenty. Od tego momentu zaczęły się niestety piętrzyć trudności: finansowe i administracyjne (więcej na ich temat w powstającej książce o Hnilczu). We wsi zawiązał się Komitet Kościelny, wspierający budowę poprzez zbieranie datków od miejscowej ludności, jeżdżąc na kwesty i dysponując finansami.

Dużą pomocą były zapisy na rzecz kościoła od prywatnych darczyńców, zarówno na etapie budowy, jak i później – podczas wyposażania i remontowania świątyni. W lutym 1880 r. czasopismo katolickie Bonus Pastor z dumą i radością donosiło, że małżeństwo Tymoteusz i Anna Dołżyńscy, włościanie w Hnilczu, mimo iż należeli do cerkwi greckokatolickiej, zapisali swój majątek, składający się z 16 morgów i obejścia (chaty, ogrodu, budynków gospodarskich, tj. stodoły, szopy, stajni, dwóch spichlerzy, pasieki i sadu) o wartości 1500 złr, powstającej parafii rzymskokatolickiej w Hnilczu.

Inny przykład ofiarności to postawa młodo zmarłej właścicielki hnileckich dóbr, Heleny z Żywickich Znamirowskiej, o której galicyjska prasa (Dziennik Polski nr 81/1888) pisała: „Kiedy w 1886 r. został wybudowany kościół w Hnilczu i oddany do sprawowania służby Bożej, wówczas śp. Helena całą potrzebną bieliznę kościelną i ornaty dla tej świątyni ofiarowała, chcąc tym samym nie tylko przyczynić się do ufundowania parafii, lecz także by ułatwić i umniejszyć kosztów ubogiej miejscowej ludności”.

Znaczącą donacją, poświadczoną w dokumentach, było przekazanie przez zmarłą 11 maja 1910 r. (zamieszkałą w Dryszczowie, a na czas choroby zabraną przez rodzinę do Panowic, tam zmarłą i pochowaną) Eleonorę z Wilczyńskich Klementowską 200 koron na rzecz kościoła w Hnilczu. Donatorka przekazała ostatnią wolę ustnie wobec świadków: Franciszka Muszyńskiego, Jana Ruczkowskiego i Jana Muszyńskiego. Spadkobiercy – Mikołaj i Karol Wilczyńscy złożyli legowana kwotę do depozytu sądu w Bołszowcach, a posługujący wówczas w Hnilczu ksiądz Piotr Gorzelańczyk umieścił pieniądze na książeczce Kasy Reiffeisena z oprocentowaniem 5%.

Ze strony archidiecezji lwowskiej Hnilcze nie mogło liczyć na większe wsparcie finansowe. Jako ciekawostka niech posłuży sprawozdanie konsystorza za rok 1893 z obrotu funduszów na budowę kościołów i kaplic w archidiecezji, przesłane dziekanom. Z łącznej kwoty 12 915 złr 19 ct rocznych rozchodów na cele budowlane dla Hnilcza przypadło zaledwie 100 złr. Była to kwota druga od końca (na 31 dotowanych kościołów) – tylko jedna wieś otrzymała mniej (70 złr), a jedna tyle samo co Hnilcze. W powyższym zestawieniu znalazły się jednak i takie, które wsparto kwotą nawet 2000 złr.

Świątynia, wzniesiona dużym wysiłkiem hnilczan, panowiczan i zaangażowanych w to dzieło duchownych, stała już od 1886 roku, gdy wreszcie w 1905 r. utworzono w Hnilczu ekspozyturę parafialną w ramach dekanatu kąkolnickiego, do której należały także Panowice i Zagórce. W czasie I wojny światowej niedawno ukończona budowla została poważnie zniszczona. Wojska rosyjskie urządziły w niej stajnię dla koni, a potem magazyn. Po wojnie budynek wymagał remontu i doposażenia. Mimo trudności, w 1925 r. utworzono w Hnilczu samodzielną parafię.

Kościół wybudowano z otynkowanej cegły, na niskim cokole z ciosanych bloków kamiennych, w stylu nawiązującym do gotyku. Świadczą o tym ostrołukowo zakończone okna (dawniej wypełnione kolorowym szkłem, dziś przypominają puste oczodoły) i portal wejściowy, a także strzelista forma wieżyczki z sygnaturką. Kościół jest jednonawowy, kryty dwuspadowym blaszanym dachem. Wejście do świątyni stanowią drewniane, dwuskrzydłowe drzwi – przykład pięknej stolarsko-snycerskiej pracy miejscowego rzemieślnika Władysława Cymera.

Drzwi wejściowe do hnileckiego kościoła, fot. Jan Wilczyński, zbiory prywatne autora.

Warsztat stolarski, na którym powstawały drzwi kościelne. Przyjechał wraz z właścicielem, a zarazem wykonawcą drzwi – Władysławem Cymerem do Mieszkowic (dziś zachodniopomorskie, powiat gryfiński). Pamiątka w posiadaniu rodziny, fot. Jan Wilczyński.

Władysław Cymer – stolarz z Hnilcza, wykonawca drzwi wejściowych do kościoła. Zdjęcie z lat powojennych (lata 50. XX w?), zbiory prywatne Jana Wilczyńskiego.


Trójkondygnacyjna budowla wyposażona była w 2 zakrystie po obu stronach ołtarza, chór, a pod nim kruchtę. Jedna z zakrystii pełniła rolę składzika, druga – z lewej strony prezbiterium – miała osobne wyjście na zewnątrz i była zakrystią właściwą.

Z inwentaryzacji kościoła, przeprowadzonej w 1938 roku, wynika, że tuż przed wybuchem II wojny światowej parafia w Hnilczu borykała się z niedostatkiem i problemami finansowymi.

Wyrazem troski o wyposażenie kościoła jest list księdza Jana Walniczka, ówczesnego proboszcza w Hnilczu, datowany na 6 października 1936 roku, do Kurii Arcybiskupiej we Lwowie. Czytamy w nim:

Kościół tutejszy jest pod względem szat liturgicznych i bielizny kościelnej w bardzo opłakanym stanie, jak to miał sposobność stwierdzić jego ekscelencja Ksiądz Biskup Sufragan w czasie wizytacji kanonicznej dnia 22 maja 1934 roku. Brak szat liturgicznych pochodzi stąd, że w czasie wojny światowej wojsko rosyjskie zrabowało wszystkie lepsze ornaty i kapy oraz wszystkie księgi metrykalne, zaś kościół tutejszy był stajnią dla rosyjskich koni. Ludność tutejsza w obecnych krytycznych czasach nie jest stanie sprawić szaty liturgiczne, gdyż na wsi w ogóle bieda, a tem bardziej w Hnilczu, gdyż nie ma tu ani dworu, ani inteligencji, któraby była czułą na piękno zewnętrzne kultu religijnego i coś w tych brakach ofiarnie pomogła. Tutejsza parafia jest obciążona długami w związku z budową plebanii, którą w bieżącym roku z wielkimi wysiłkami zaledwie wewnątrz kończyłem, nadto sprawiłem też dwa nowe poważne dzwony, za które spłaciłem już duże raty, a pozostaje jeszcze jedna do spłacenia. Szaty liturgiczne są tu stare, zupełnie zniszczone i bezwzględnie do użytku niemożliwe. Dalej proboszcz wymienia najpilniejsze potrzeby: Chodzi głównie o ornat czerwony i czarny, albę, komżę i komeżki dla ministrantów. Gdyby było możliwem – proszę pokornie wraz z tutejszą ludnością polską o najłaskawsze przydzielenie do Hnilcza ornatów krzyżowych, za co tutejsza parafia będzie w pokoleniach wdzięczna Jego Excel. Arcypasterzowi Archidiecezji.

Pismo ks. Jana Walniczka, proboszcza w Hnilczu, do Kurii Arcybiskupiej we Lwowie, 1936 r., Akta Parafialne – Hnilcze, Archiwum Arcybiskupa Baziaka w Krakowie, sygn.4876/38.

O wnętrzu i wyposażeniu hnileckiej świątyni dokładniej piszę we wspomnianej książce, ale wśród kościelnych obrazów był jeden szczególny, o którym warto tu wspomnieć. To obraz w drewnianej ramie, przedstawiający Maryję – patronkę kościoła. Noszony był w Hnilczu podczas procesji. Ma swoją wyjątkową historię. Został wyniesiony z kościoła przez Janka Sługockiego. Ten wrócił po niego, ryzykując życie, gdy Polacy opuścili już swoją wioskę po napadzie banderowców w sierpniu 1944 r., bo stwierdził, że hnilczanie muszą zabrać ze sobą coś, co będzie ich wspólną pamiątką, częścią tej wioski, która była ich miejscem na ziemi, a którą zostawiają teraz za sobą: spaloną i obcą. Jak wspomina krewny Jana Sługockiego, ks. Roman Rostkowski, uciekał z dużym i ciężkim malowidłem przez pola, a kule z banderowskich karabinów świstały mu między nogami. Żadna nie trafiła: ani w obraz, ani w desperacko ratującego go mężczyznę.

Maryja z małego kresowego kościółka wyruszyła wraz z hnilczanami w długą podróż. Malowidło, którego wartość materialną przed wojną oszacowano na 180 zł, było bezcenne dla tych, którzy patrząc nań, przypominali swój kościół, swój dom, swoich bliskich… Przywieźli pamiątkę najpierw do Podhajec, gdzie przez rok czekała wraz z wygnańcami na transport w nowe miejsce. W sierpniu 1945 roku obraz przyjechał do Mieszkowic (wówczas Bärwalde) i stanął w bocznej nawie świątyni położonej w centrum miejscowości. Kościół ewangelicki za czasów niemieckich, po wojnie katolicki pw. Przemienienia Pańskiego, stał się nowym miejscem dla hnileckiej Najświętszej Panienki. Opiekowały się nim te same dziewczęta, które robiły to w rodzinnej wsi: nosiły w procesjach, zdobiły kwiatami i szarfami…

Aż przyszedł moment, gdy obraz zniknął. Dziś, gdy wymieniło się w Mieszkowicach wielu księży proboszczów i wikarych, a pokolenie przesiedlonych hnilczan zestarzało i w większości odeszło, nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, co stało się z hnileckim obrazem Maryi – tej, która najpierw patrzyła jak płonie wieś, potem wędrowała z powierzonymi jej opiece wygnańcami, by wreszcie czuwać nad swoim ludem w nowym miejscu – nowym domu.

Procesja Bożego Ciała w Mieszkowicach, początek lat 50. XX w. Po lewej stronie widoczny niesiony obraz Maryi, uratowany z hnileckiego kościoła i przywieziony przez ekspatriantów na ziemie zachodnie, fot. ze zbiorów prywatnych autorki.


Beata Woźniak, kontakt: beata.wozniak.mce@gmail.com


Inne opowieści tej autorki znajdą Państwo tu: 

Ślady pamięci. Cykl kresowych gawęd Beaty Woźniak

oraz tu:

Hnilcze, powiat Podhajce, województwo tarnopolskie